photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 WRZEŚNIA 2009

U've got a friend

 

Rzeczy które powtarzamy codziennie przez 21 dni stają się nawykiem. Odczuwam to szczegolnie dziś, gdy - bedac we wlasnym domu - nie moge skorzystac z internetu. Wiem, ze niedlugo jakiś mózg naprawi łącze ale to niesamowicie irytujace(zwłaszcza, ze nie mam od tygodnia telefonu więc pozbawienie mnie mozliwosci skorzystania z sieci zupelnie odlacza mnie od swiata).

Ile zachowań wyhodowalismy w sobie nieswiadomie?

Codzienna kawa na uczelni, mycie twarzy zaraz po przebudzeniu zanim zrobię cokolwiek innego, zamykanie drzwi, opuszczanie klapy sedesu, czytanie przy jedzeniu, przytulanie Lorda Byrona przez sen, zagladanie na Pudelka i Newsweeka, wysyłanie smsów do Marcelki przy byle okazji. Widzę, ze część tych rzeczy jest dobra - zaczęłam biegać i stało się to dla mnie ważnym punktem dnia, myję zęby po niemal każdym posiłku. Z drugiej strony jedzenie czekolady - to naprawdę uzależnia, czytanie bzdur, odwiedzanie facebook'a kilka razy dziennie - to nie ma sensu.

Łapie się na tym, ze czuje się troche samotna. Nie troche. Po prostu : samotna. Wiem, ze to przejsciowe - moi znajomi za chwile wrocą z wakacji, wystarczyło ze część zjechała na weekend a miałam zajęty kazdy wieczór. A teraz tak nie jest, i to dla mnie lekka trauma. Mój ostatni związek polegał na przesiadywaniu w pubach, na imprezach, działkach gdzie wiecznie bylo wokół mnie mnostwo ludzi. I dzieki temu nie tesknie za moim byłym chlopakiem, a jego znajomymi którzy są niesamowicie sympatyczni. Ale wiem tez - zawsze to wiedziałam - ze nie do konca odpowiada mi ten styl- oni nie byli dla siebie naprawdę. Widywali się parę razy w tygodniu, ale mało kto wiedział wazne rzeczy o innych. Ich relacje były plytkie. Z kimś, kogo niedawno poznałam rozmawiałam więcej przez 2 tygodnie niż z nimi przez pol roku znajomosci. Więcej to złe słowo - sensowniej, głębiej, bardziej prawdziwie. Tak jakby przebywanie w grupie dawało im siłę. Zupełnie jak w ich ulubionym serialu Przyjaciele - widac, ze swietnie się bawią, lubią się, ale nikt nie wie dlaczego bo naprawdę się nie znają - mimo lat spedzonych ze sobą. I nie wiem czy widziec w tym cos zlego, bo ja tez czulam się z nimi dobrze. Tylko czy naprawdę? Wypadłam za burtę - zostawiłam ich przyjaciela - i sama skazałam siebie na zagładę w ich swiecie. Ale było warto - to nie był facet dla mnie.

 

Zastanawia mnie jak to jest, ze po tylu latach, takich przejsciach ja i X. Mamy wciąż kontakt. Czy to rzeczywiscie takie podobienstwo dusz, tak gleboka relacja czy może jestesmy swoim nawykiem, którego nie potrafimy się wyrzec? Mimo, ze dla niego to jak igranie z ogniem-gdyby jego zona dowiedziala się, ze wciąż do siebie piszemy  pewnie zazadalaby rozwodu. Czy jestesmy dla siebie sentymentalnym powracaniem do innej rzeczywistosci, jakby ktos dal nam gumę Donald i znów nam ubyło lat, czy jestesmy z dziś? Wiem tylko tyle, ze życie nie jest takie do bani gdy wiem, ze gdzies mam przyjaciela.

Komentarze

romanratka Czytałem z zaciekawieniem, potrafię z wszystkim co przytoczyłaś zgodzić się.

Pozdrawiam.
24/09/2009 18:02:49