Robię wszystko na bieżąco. Mało rzeczy odkładam na potem. Tylko po to, by mieć jak najmniej problemów. Już wiem że drugi rok nie będzie szedł tak łatwo jak pierwszy, który wbrew pozorom łatwo wcale nie szedł.
Jest cudownie, najlepiej i najpiękniej. Mimo tego w końcu musiało się to stać, histeria i tak długo wytrzymała przed nadejściem.
Ciężko jest odzwyczaić się od bliskości przyjaciela. Od tego że zawsze był i od świadomości że przecież zawsze będzie. No bo dlaczego miałoby go zabraknąć. A tu nagle, mimo że spodziewanie ta najbliższa osoba która wie o Tobie więcej niz Ty sam, wyjeżdża. Zmienia swoje życie, bo taka jest kolej rzeczy, zostawia Cię tylko pozornie, bo przecież przyjaźni nie da się zostawić, nie da się zapomnieć. Ale tęsknota puchnie, powiększa się z każym dniem, a pustka gdzieś tam w środku, bardzo głęboko daje się we znaki w najmniej odpowiednim momencie. Aż brakuje tchu, gdy dochodzisz do wniosku że nigdy już nie będzie jak dawniej. Że mleczarnia nigdy nie będzie ta sama, a barmańska herbata nigdy już tak samo nie zasmakuje. Są czasem takie momenty dorosłego życia, które mogłabym ominąć. Ale się nie da. Więc przywyknę.
A Ty-brodaczu, dajesz mi najwięcej na świecie i sprawiasz że wszystko brzmi lepiej, że wszystko i tak się ułoży.