czasem, gdy nie wiem jak to inaczej nazwać mówię sobie, że jest to wielką, czarną plamą
mazią, która zalewa mój mózg, pochłania wspomnienia, przykrywa radość, zabiera chęć
zalepia, zacina, powoduje upadek i poczucie zagubienia w miejscu i czasie
wynurza się zza lodówki, spod komody, gapi się z cienia w rogu na suficie
najczęściej w nocy
najwięcej jest jej gdy najwięcej nie śpię
najwięcej nie śpię gdy jest jej najwięcej
koszmar, czarna plama, pustka, ogromna dziura w miejscu serca, skaza
zabiera dziecku matkę, zabiera matce dziecko
skazuje mnie na życie w niebycie
w braku powietrza, ciągłych zawrotach i bólach głowy
rozrasta się i huczy, niebawem zbraknie jej we mnie miejsca
i co?
i co wtedy?