nie działa mi już wyobraźnia
z mojego mózgu papka
nie śmieję się w głos
ja bywam, zacinam się, znikam
poznajesz mnie zaciekle
a potem kurwa
wiesz, że nic nie wiesz
pokaloczone smutne łapki
chude dzieci, liski, małpki,
zbitą żonę, siwą wodę
opuszczony dom, łysą brzozę
kłosy przy autostradzie,
muszki walące oczami w szybę,
niemodne spodnie, robaczywe jabłka w sadzie
chętnie poznam
ze świebodzkiego zakupocholików
i alkoholików bez liku
mokre od łez poduszki
zachrypnięte krzykiem gardła
popękane od pracy palców opuszki
krople deszczu przed zniknięciem w tafli wody
ścianę rozdłubaną, odkręcony gaz, ostatniego ciebie
chętnie poznam
i stąd wyprowadzę
wtedy
chciałabym przytulić
zabrać łodką do innego świata
nie mówić nic
bo nie znam słów, które
chciałyby zostać wybrane do opisu takiego cierpienia
nie znam chmur, które chciałyby nas przyjąć
i dobrego terapeuty nie znam
zabrać
gdzie brzuch nie pulsuje bólem
czas jest zawsze
nie ma cieni ani nocy
dziecka śmiech cichnie tylko gdy zaśnie
gdzie muzyka płynie
książki pachną
ramiona dygoczą w wzruszeniach
a człowiek człowiekowi matką