Po 10 minutach rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Siobhan czuła się już na tyle dobrze, że wstała by otworzyć bez żadnego problemu. Za drzwiami oczywiście stał, uśmiechnięty Karl.
- Hej! Wchodź. - Siobhan rozpromieniala na widok chłopaka.
- Cześć. - Karl wszedł do domu. Mijjąc Siobhan pocałował ją w policzek. - Jak sie czujesz? Jak zwykle siedzisz sama.
- Wzięłam leki, już lepiej. Matka pojechała przed chwilą, pewnie wróci w nocy.
Karl zawsze czuł się u Siobhan jak u siebie. I tym razem nie było inaczej. Odrazu ruszył w stronę kuchni, wyciągając z lodówki zimną puszke Pepsi, poczym usiadł na kanapie obok dziewczyny.
- Mam dla ciebie świetną niespodzianke. - Zaczął gwałtownie Karl.
- Jaką? Wiesz, że nie lubie niespodzianke. - Siobhan spojrzała na Karla drażniąco.
- Dobra, dobra. Ostatnio dużo sie dzieje w moim jak i twoim życiu, więc oboje potrzebujemy odpoczynku. Moi rodzice już dawno zarezerwowali lot do Paryża, ale niestety nie mogą lecieć i zaproponowali mi ich miejsca. Co ty na to? Dwa tygodnie, tylko my dwoje. - Chłopak mówił to z takim przekonaniem, jakby wiedziała, że dziewczyna na pewno się zgodzi.
- Sama nie wiem. Bardzo bym chciała, ale waham się. - Po minie Siobhan było widać, że nie cieszy jej ta niespodzianka.
- Dobra, nie nalegam. Ale obiecaj mi, że porządnie się zastanowisz, bo to świetna okazja.
- Ok, jutro o tym pogadamy. - Siobhan uważała, że to głupi pomysł i wolała jak najszybciej zmienić temat.
Siedzieli jeszcze przez dłuższy czas na kanapie, gadając o głupotach. W pewnym momencie obydwoje zrobili się głodni a, że ni mieli w nawyku gotowania, sięgneli po ulotki firm z kuchnią na wynos. Wybrali coś z kuchni wietnamskiej i po 30 minutach mieli już gotowe dania na miejscu. Jedząc mało rozmawiali, do momentu aż nie zadzwonił Karlowi telefon. Szybko wyszedł z kuchni, jakby bał się, że Siobhan może coś usłyszeć. Dziewczyna trochę się zdziwiła i zniesmaczyła, ale nie miała już ochoty na kłótnie.
- Następna super wiadomość. Dzwonił Maciek z zaproszeniem na domówkę. Idziemy? - Karl spojrzał na siobhn błgalnym wzrokiem.
- Może lepij będzie jak sam pójdziesz. Czuję się już lepiej, ale nie wiem czy to dobry pomysł. - Wstała i zaczęła wurzucać wszystkie papierowe pudełka do smietnika.
- Nie daj się prosić. Dawno nigdzie razem nie byliśmy. - karl nie zamierzał odpuścić.
- Oj! No dobra. O której? - Siobhan uległa, wiedziała, że nie wykręci się.
- Impreza już trwa, więc najlepiej jak najszybciej. Dasz radę w 15 minut?
- Postaram się. - odwróciła się i bez słowa pobiegła na górę, karl włączył tv.
Dziewczyna była gotowa po 20 minutach. Zeszła na dół, ubrana w zwykła bokserke i szorty, i tak karl nie mógł oderwać od niej wzroku. Włosy związała z koka.
- Mozemy iść. I proszę nie przesadz z alkoholem. - po wielokrotnych doświadczeniach, Siobhan wolała poprosić karla o to jeszcze przed imprezą.
- Dobrze, obiecuję! - podszedł do Siobhan i pocałował ją w usta, poczym wyszli z domu. .