Panna dominika siedziała w pokoju wypalając kolejnego papierosa.
Jej pierwsza myśl krążyła wokół końca tego śmierdzącego nałogu, który tak szczerze obiecała rzucić..
Przy kolejnym wydechu jej następna myśl uleciała wraz z dymem daleko..
Na warszawską ulicę banacha.. uniosła się na czwarte piętro znajomego szpitala..
-to były ciężkie chwile- pomyślała głośno.. poczym zdała sobie sprawę jak magicznie było usłyszeć uśmiech jej brata kilka dni po pomyślnie zakończonej operacji.
Ostatnia myśl leniwie prześlizgnęła się pod framugą i niesfornie wyfrunęła w stronę pewnej osoby. Zaczęła krążyć oplatając jej ramiona, upajając się zapachem.. męczyła się przez chwilę po czym zniknęła nie pozwalając rozwinąć się jej następczyniom.
Panna dominika nieopatrznie zaciągnęła się dymem, który pochodził już niestety ze smętnie tlącego się ustnika. Dokładnie zgasiła papierosa i uśmiechnęła się do siebie..
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
jakby fragment.
Ciąg dalszy nastąpi tak sądzę.