Znowu boje sie jesc, staram sie nie liczyc kalorii, nie waze nic, ale i tak jestem swiadoma ile mniej wiecej jem. Caly czasm mam wrazenie, ze tyje, momentami nawet widze sie grubsza, nie pomaga mi wtedy myslenie, ze czulabym to po ubraniach. Psychicznie nie czuje zadnej roznicy od stanu z przed 2-3 lat. Prawie wszstkie osoby, ktore znalam, zmagajace sie z zaburzeniami odzywiania, wyzdrowialy, niektore zaglodzily sie, ale prawie nikt nie trwa w tym stanie nadal. A mi wystarczy jedno spojrzenie na swoje cialo, chwila nieuwagi, gdy dopuszcze do siebie niektore mysli i momentalnie wszystko wraca, nawet wtedy gdy mysle, ze juz mnie to nie dotyczy.
Chcialabym zaczac wszystko wazyc i liczyc dokladnie kalorie, ale tak bardzo boje sie, ze znow 50 kalorii ponad norme, ktora sobie wyznacze, zniszczy mnie psychicznie. Od tak dawna powtarzam sobie, ze jestem ponad to wszystko, ze zaczelam w to wierzyc, albo udaje sama przed soba. Nie mam czasu na zaburzenia odzywiania, uciekam od nich, a jednoczesnie trzymam je na tyle blisko by w kazdej chwili moc do nich wrocic. Potrzebuje ich, sa jedyna rzecza, w ktorej moge sie schowac, ktora daje mi niastke kontroli nad zyciem. Juz nie wiem jak zyje sie bez nich.