:)
Boli mnie wszystko oprócz brzucha :P i głowy. Było zacnie. Tylu rzeczy nowych się dowiedziałam, że nie wiem od czego zacząć. przede wszystkim- większe zaufanie do psa. Bo Vigo pokazał, że potrafi tylko ja w niego nie wierzę i nie daję mu szansy na wykazanie sie w 100%. Nie ufałam mu wiec wychodziło wszystko tak, że ja sie stresowałam, pies też i generalnie gdzieś w pewnym momencie było wszystko i nic. Wczoraj jeszcze srednio ale dziś było o wiele lepiej, a będzie jeszcze lepiej bo zaczęłam doceniać tego ogona i mu w końcu bez stresu ufać. Przecież mam go pół roku a nie dwa dni! Chyba jakieś cząstki więzi mamy więc trzeba pójsć kilka kroków do przodu.
No a tak.. częstsze a krótsze sesje. Odległościówki- to wcale nie jest nudne wg Vi, były nudne dla mnie więc mój 'entuzjazm' przechodził na niego. No i JA! Rzuty, rzuty, rzuty a przede wszystkim technika, technika, technika! Całkowicie inna niż do tej pory stosowałam i wszystko mi się miesza.. MNIEJ STRESU. Ale ogarnę! Ogarnę na pewno :D
Ogólnie- warto było, warto :) Na kolejne seminarium też sie piszę, tym razem trzymam kciuki żeby październik/listopad z Paulą wypalił!
Zaczynamy od jutra też posłuszeństwo, tak na wyciszenie mózgu Vigowego.