Good Old Days... 

bestyjka. chciałabym się tak do niego wtulić znowu.. zdrowiej bobasie.

znacie to uczucie jak dwa miesiące mijają z prędkością światła? bo ja właśnie poznałam. ale spoko. jeszcze kolejne dwa. teraz już prawdziwe wakacje, bo cały stres związany z maturą i rekrutacją na studia już za mną. tak też z wyników jestem bardzo zadowolona, a na studia się dostałam tam gdzie chciałam - Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, kierunek Rachunkowość i controlling :)

planów wakacyjnych nie realizuję, bo ich nie mam. połowę kebabowałam, Sasino nie wyszło, za tydzień Grinderman we Wrocławiu, pewnie jeszcze parę tripów do Krakowa... generalnie pobudka w godzinach 12-14 - z naciskiem na tą drugą połowę, seriale, moja spokojna i ciuchutka wieś, a jeżeli o muzykę chodzi to od Grindermana, poprzez Megadeth, Black Sabbath, The Beatles, Led Zeppelin po Lisę Gerrard, Dead Can Dance i Enyę. nie narzekam, bo i nie mam na co. nawet ten uciekający czas mnie nie rusza, bo przecież od października będzie jeszcze lepiej. zupełnie inaczej. będzie czad :)

i zastanawiam się czasem co jest moją stratą a co nie. i czy czasem dobrze jest robić coś wbrew sobie. czy też się bezczelnie wycofać. ciekawe ile razy zrezygnowałam dobrowolnie ze szczęścia? sama nie wiem czego szukam.

dźwięki nie do opisania, nasycone emocjami. jakimś takim pięknem, wzruszeniem, połączeniem bólu i szczęścia. nieokreślone uczucie, które jedynie muzyka jest w stanie wywołać. a jak dochodzi do momentu, że you, you may take my life away to łzy cisną mi się do oczu, a jednocześnie uśmiecham się, bo to takie ujmujące. jestem gdzieś wewnątrz, totalnie poza rzeczywistością, wciągnięta idealnym brzmieniem, kojącym i poruszającym. muzyka moim największym doznaniem, wzorem piękna, najsilniejszą emocją, największą rozkoszą. ja muzyki słucham duszą.

też zacznij.

[muzyczne emocje]

*Dziękuję Enyi za I Want Tomorrow. Niesamowite.