Nie mogłam uwierzyć. Była sobota,godzina 10. A Igora nie było w swoim pokoju. Weszłam do pokoju Eryki. Jej też nie było. Moje wkurwienie osiągało zenitu. Czułam,że w środku tak się we mnie gotuje,że moja przewiewna piżdżama nie jest w stanie nawet ochłodzić minimalnie mojego ciała. Nie wrócili? W mojej głowie kłebiło się tyle pytań,co się stało..
Pół godziny później rozległ się dzwonek do drzwi. Pomyślałam,że pewnie tak im się fajnie impreza rozkręciła,że dopiero teraz wracają i nawet Igor kluczy nie zabrał. Poszłam otworzyć, ze złą miną nacisnęłam klamkę.
- co kluczy... - naglę urwałam.
- Dzień dobry. Czy mamy przyjemność z panią Zuzanną Ross? - zapytał pan w mundurze.
- No tak,o co chodzi? - zapytałam zdezorientowana.
- Mamy dla pani złą wiadomość. - powiedział jeden
- O jezu,co się stało? - czułam że nogi mam jak z waty i ledwo co na nich stoję.
- Igor Szulc,mówi pani to coś?
- No tak,to mój chłopak. Coś zrobił? Siedzi na izbie wytrzeźwień czy mam za niego wpłaciś kaucję? - lekko się uspokoiłam
- Nie. Pan Szulc jest w szpitalu w krytycznym stanie.
Nagle poszułam jak resztki ostatnich sił ze mnie zleciały. A ja zbladłam i oparłam się o framugę,by nie upaść.
- Prosze mnie do niego zwieźć !! W tej chwili.. - mówiłam cała blada.
- Proszę za nami..
Okazało się,ze Igor miał wypadek. Wpał pod rozpędzony samochód,gdy przechodził na czerwonym świetle pijany. Widząc kątem oka samochód odepchnął Eryke a samochód z dość sporą prędkością wjechał prosto w niego,potrącają go. Uderzenie było na tyle silne,że Igor przleciał kilka metrów.
Wróciłam do domu późnym wieczorem. Widząc śpiącą Erykę z plastrem na czole,szturchnęłam ją.
- Wstawaj! No wstawaj świnio ! - krzyczałam.
- Co jest? - spytała ledwo żywa.
- Co jest? Ja Ci kurwa powiem co. Igor leży w szpitalu w ciężkim stanie. A Ty co? Śpisz sobie spokojnie? Jak mogłaś. Uratował Ci życie,a Ty od tak elegancko leżysz sobie na kanpie i smacznie śpisz,on walczy o życie a ja ledwo co żyję.
Wypierdalasz mi stąd, z tego domu i miasta w tym momencie ! Nie mam zamiaru znosić takiego ścierwa. Jesteś beznadziejna. Pakuj te szmaty i wyjazd mi stąd ! - krzyczałam jedym ciągiem,patrząc jak dziewczyna się budzi,robi zaskoczoną minę i nagle wstaje spuszczając głowe. Wszystko co jej wykrzyczałam wywołało u mnie łzy. Eryka się spakowała i rano wyjechała. A ja przepłakałam kilka godzin,czekając na dzień następny by móc od razu jechać od ukochanego.
*** miesiąc później ***
Igor jest nadal w śpiączce. Codziennie jestem w szpitalu kilka godzin,mówię do niego co dzieje się dookoła gdy on sobie smacznie śpi. Eryki już nie ma od dawna. Dla mnie nawet lepiej,ale wobec Igora zachowała się beznadziejnie. Uratowął jej życie narażając swoje. Znienawidziłąm ją. Zresztą jest mi zupełnie obojętna. Zalęży mi tylko na tym by Igor jak najszyciej wyzdrowiał i abyśmy mogli dalej być szczęsliwi. Dopełniając się nawzajem. Tylko o tym marzyłam,modliłam się i wyczekiwałam aż otworzy oczy. Nigdy nie kochałam tak bardzo człowieka. Igor był wszystkim czego pragnęłam.
Wyczekiwałam tylko kolejnych spędzonych wspólnie chwil. Tak bardzo.