Do południa miałam ochotę wyjść, wyjść z siebie, wyjść z tego domu i trzasnąć drzwiami. Błagałabym, żeby ktoś wziął Samuela na spacer na jedną marną godzinę i pozwolił mi od Niego odpocząć, moim uszom, mojej głowie, chciałam 5 minut ciszy, byłam bliska obłędu. Nie mogłam usiąść bo wtedy ładował mi się na kolana i szarpał za dekolt od bluzki, pierw marudząc i płacząc autentycznymi łzami przez co bardzo było mi Go żal i sama miałam ochotę się rozbeczeć a później znowu zaczynał swoje histerie , które znowu sprawiały, że miałam wszystkiego i wszystkich dość.
Chodził za mną krok w krok nie odlepiając się od moich nóg, krzyczał- ma ma, ma ma !- a ja myślałam, że eksploduje i eksplodowałam - w sobie po cichu, jak zwykle. Niby banalne - odstawić dziecko od piersi. Banalne - trochę popłacze a potem się odzwyczai. Banalne a ja już nie mogę wytrzymać. Po obiedzie było już o wiele lepiej, mimo to nadal chodzę jakaś poddenerwowana. Musiałam wtargać wózek do mieszkania, żeby uspać w nim Samuela bo tylko tak jest to możliwe jeśli nie przy piersi.
Próbowałam sadzać Małego na nocnik, udało się dwa razy, śmiał się, zeskakiwał z niego i znowu wchodził- nie wiem jak Mu wytłumaczyć że to nie służy do zabawy bo ciągłe moje powtarzanie - be be i wskazywanie na pieluchę nie skutkuje.
EDIT- jak jedno skończyło to drugie zaczęło. zuzia swoją histerią obudziła Samuelka po nie całej pół godzinie snu. MAM DOSYĆ HAŁASU !
zabierz mnie stąd..
to miał być tak dobry weekend
DZIĘKUJĘ ZA> MUZYKĘ<
jak zwykle jako jedyna mnie ratuje
MIŁOŚĆ MOJEGO ŻYCIA
trzymaj się kochana! ; ) ;*