- wiesz ile będzie kosztować dzwonienie do Polski ?
- mnie stać. - wyszczerzył swoje białe, równiutkie ząbki. - Kocham Cię. - dodał.
- nie tak bardzo jak ja Ciebie. - rzuciłam uśmiech.
- wiesz, że związek na odległość ma marne szanse na przetrwanie. - tłumaczyłam mu.
- a kochasz mnie ? - zapytał.
- przed chwilą to powiedziałam.
- więc w czym problem ? - ponownie zapytał, uśmiechnęłam się tylko.
- dobra na mnie czas.. - wyrwałam mu się z objęć.
- to do zobaczenia, kiedyś tam ? - zapytał, byłam pod wrażeniem, że jeszcze nie płakałam.
- tak. - i pocałował mnie bardzo namiętnie na pożegnanie. Całkowicie odwzajemniłam jego pocałunek.
- mogę Ci coś obiecać ? - odezwał się jeszcze.
- jasne. - odparłam. - a dotrzymasz tego ? - nie odpowiedział mi.
- będziemy jeszcze razem żyli długo i szczęśliwie, zobaczysz. - uśmiechnęłam się do niego już odchodząc powoli.
- zaczekaj ! - zawołał, a ja od razu stanęłam w miejscu.
- chcesz tego ?
- żyć razem długo i szczęśliwie ? no pewnie, że bym chciała, kto by nie chciał. Ale.. przecież to nie możliwe. Wiesz ile rzeczy się pozmienia przez ten czas jak mnie tu nie będzie ? Jeśli wrócę, to najszybciej w przyszłym roku na wakacje. Jak możesz mi to niby obiecać ? - wtedy Ney rozejrzał się dookoła siebie, po czym sięgnął do swojej kieszeni w spodniach. Wyciągnął małe białe pudełeczko. Zaczęłam wpatrywać się w jego dłonie. Spojrzał na mnie i uklęknął przede mną na jednym kolanie.
- Ney, wstawaj z tej ziemi, co ty robisz ? - popatrzyłam się dziwnie na niego. Ludzie obok zaczęli się jeszcze bardziej nam przyglądać. Mój chłopak odchrząknął i przełknął ślinę tak głośno, że nawet ja to słyszałam.
- Natalio.. - nagle głosy wszystkich ludzi ucichły. Poczułam się strasznie nie zręcznie. Nastała kompletna cisza. - czy zechcesz być moją żoną ? - i delikatnie otworzył pudełeczko.
- eee.. - zostałam bez słowa. Rozejrzałam się wokół siebie. Dosłownie wszyscy patrzyli na nas. Nawet moi przyjaciele zainteresowali się wtedy nami. Klaudia pokiwała mi głową twierdząco, a Łukasz szczerze się uśmiechnął. Zrobiło mi się momentalnie gorąco. Tłum ludzi czekał na moje jedno słowo. Tylko jakie. Co ja mam zrobić ? Neymar mi się oświadczył. Teraz dopiero moje życie się zmieni. Po chwili potrząsnęłam głową i odezwałam się.
- Neymar.. - znowu ujrzałam wzrok kota ze Shreka. - tak !
- naprawdę ? - zdziwiło go to trochę.
- tak, zostanę Twoją żoną ! - krzyknęłam. Wyciągnął powoli złoty pierścionek z małym brylancikiem i włożył mi delikatnie na palec. Gdy wstał z ziemi wskoczyłam na niego z radości, a tłum ludzi obok zaczął bić brawo. Moja przyjaciółka zaczęła skakać z radości.
- długo i szczęśliwie. - dodał.
- ale jak ty to sobie wszystko teraz wyobrażasz ? - chwilę później spytałam.
- normalnie. - rzucił. - masz już osiemnaście lat jakby nie było. Perfekcyjnie mówisz po angielsku, ostatni rok szkoły możesz skończyć tutaj w Brazylii. Załatwię Ci to bez problemu.
- pomysł świetny, ale co potem ? - przerwałam mu.
- potem wprowadzimy się do nowego domu, który wkrótce będzie gotowy. A za parę lat będziemy sobie mieszkać w czwórkę jak prawdziwa, szczęśliwa rodzina. - mówił z uśmiechem.
- w czwórkę ? Davi.. rozumiem, ale kim jest czwarta osoba ?
- siostrzyczka Daviego. - powiedział obejmując mnie w tali. - nasza córeczka, no a jak będzie chłopiec, to też będę zadowolony. - nie wiedziałam co powiedzieć, więc nic nie mówiłam. - wróć jak najszybciej, a najlepiej to się tylko spakuj i wracaj do mnie i do Daviego.
- a co z moimi rodzicami ? pomyślałeś o tym ?
- najważniejsze jest to, że ty jesteś szczęśliwa, no i jesteś już pełnoletnia, a poza tym takiego zięcia każdy by chciał mieć. - znowu wyszczerzył swoje białe ząbki.
- haha, no w sumie. - zaśmiałam się. - okej, teraz już muszę iść, to do zobaczenia, teraz już na pewno.
- zgadza się. - pocałował mnie jeszcze. - Pa mała. - puścił do mnie oczko.
- Pa. - i odeszłam od niego. Wchodząc przez bramki odwróciłam się jeszcze za siebie i pomachałam mu. Spojrzałam na pierścionek. Łzy napłynęły mi do oczy, ale zdecydowanie łzy szczęścia. Oddaliśmy bagaże i poszliśmy już do samolotu. Równo o trzynastej, samolot odpalił silniki i ruszyliśmy. Siedziałam od strony małej szybki. Gdy wznieśliśmy się w powietrze położyłam dłoń na małym okienku i wyszeptałam słowa Neya: 'długo i szczęśliwie. ' Po chwili zniknęło mi z oczu lotnisko. A później całe miasto Sao Paulo zniknęło za białymi puszystymi chmurami.
Wieczorem byliśmy na miejscu. Rodzicie powitali nas już na lotnisku. Pozbieraliśmy wszystko i ruszyliśmy. W drodze do domu opowiedziałam im o wszystkim. Mama z tatą zaczęli się cieszyć bardziej niż ja. Bałam się trochę, że inaczej zareagują na wieść, że oświadczył mi się Brazylijczyk i że najprawdopodobniej zamieszkam z nim na stałe. Znowu wróciłam do swojej szarej rzeczywistości, ale nie na długo, bo pod koniec wakacji spowrotem wylatuje do Brazylii i zaczynam wszystko od nowa. Z rodzicami już wszystko ustalone. Zupełnie inne życie, u boku najwspanialszego faceta na świecie.
Koniec.
No i to by było na tyle. Myślę, że podoba Wam się ten koniec. Może kiedyś będzie ciąg dalszy, nie obiecuję, ale gdyby był, mam nadzieję, że znowu będę miała dla kogo pisać. No i dziękuję bardzo za cudowne siedem tygodni wakacji. :D Nie sądziłam, że aż przez tyle czasu będę pisać i że wgl ktoś to będzie chciał czytać. Dziękuję Wam bardzo ! ; * Piszcie w komentarzach co Wam się podobało najbardziej, a co nie. ; )
Zapraszam na tego photobloga --> http://www.photoblog.pl/neymarjunior/profil