Już miałam zacząć narzekać, marudzić i w ogóle... Ale mi się znudziło.
Chyba mi się narazie podoba takie życie, gdzie moje jedyne zmartwienia to wysokość piątkowych poborów, kogo zaprosić na urodziny i czy dam radę ciągnąć dwa kierunki.
Tak, jestem szczęśliwa. Ale boję się to mówić, bo ostatnio jak to stwierdziłam to się wszystko popierdoliło. Pomimo pracy którą odwalam choć już od blisko dwóch miesięcy nie powinnam, pomimo braku czucia w palcach u nóg i nie korzystania ze skierowania do lekarza- patrz 'pomimo' nr.1, pomimo tego że chęć wykupienia połowy stradivariusa i river island jest większa niż posiadanie prawa jazdy, to tak, jestem szczęśliwa.
Auć, to z zakupami mi chyba nie wyszło, no ale, polubiłam zakupy ostatnio, co ja poradzę.
Dobranoc. Idę teraz grzecznie spać przed północą by od godziny 10 do godziny 18 pracować znowu jak robot.