Nastał dzień ślubu ,król Aron ze względu na sympatie jaką darzył młodych i na wieloletnią przyjaźń z Aleksandrem postanowił użyczyć młodym swojej sali balowej ,był to wielki zaszczyt dla Loretty i Tristana gdyż nieczęsto się to zdarzało. Sala balowa była ogromna , wielkie okna z kolorowymi witrażami wpuszczały do sali różnobarwne promyczki światła, z sufitu zwisały wielkie żyrandole ze świec , sala ozdobiona była białymi kwiatami które doskonale komponowały się z lilowymi ścianami, wszystko było idealne ,dokładnie takie jakie wymarzyła sobie Loretta. Nadeszło południe sala weselna zaczęła się zapełniać na honorowych miejscach oczywiście zasiadła rodzina królewska a tuż obok rodzina Loretty i Tristana. Dzwony wybiły dwunastą do sali wkroczyła dumna para młoda podążali przez cała salę ,gdzie na końcu czekał na nich pastor ,Loretta wglądała wspaniale miała na sobie długą białą sunię która ciągnęła się aż po posadzce, w kasztanowe włosy wpięty miała wielki kwiat blado-różowej magnolii ,Tristan zaś był ubrany w swój tradycyjny biało-złoty strój gwardzisty ,ta dwójka swą urodą przyćmiewała nawet blask pary królewskiej. Po zaślubinach nastąpiło huczne wesel.
Zaczęto od wystawnej uczty, na stole pojawiły się najróżniejsze smakołyki- kurczak w miodzie , kaczka w żurawinie ,królik zapiekamy ,wędzony ryby i wiele innych na samym środku tuż przed Liviom stał wielki dzik z jabłkiem w pysku. Livia nie umiała przeć się pokusie zabrania jabłka z mordki zwierzaka , wyciągnęła nieśmiało rękę i złapała za jabłka ,próbowała je wyjąć ale najwidoczniej zostało wbite w kły dzika ,zniecierpliwiona dziewczyna szarpnęła jabłko które niespodziewanie wypadł tracąc kielich z wodą która wylała się na suknie Livi.
-Na boga dziecko co ty wyrabiasz ,idź się przepisz-wrzasnęła Adelajda.
-Po cóż ,woda sama wyschnie droga matko-opowiedziała z najszczerszym uśmiechem.
-Och droga przyjaciółeczko nic się nie zmieniłaś-roześmiał się Aureliusz ,który siedział obok Livi przypatrując się jej poczynaniom. Chłopak bał się wcześniej zacząć rozmowę ,ale teraz rozbawiony sytuacją postanowił się przełamać.
-Przepraszam ,czy my się znamy?- zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Tak ! Nie pamiętasz? Niecałe pięć lat temu odwiedziłaś naszą dolinę, dokuczaliśmy Loretcie każdego dnia.
-Aureliusz? Nie poznałam Cię. Zmieniłeś się ,wymężniałeś i twoje włosy niegdyś blado żółte teraz niemalże złociste ,och tak dopiero teraz dostrzegłam twoje niesamowite fiołkowe oczy-Livia uwielbiała towarzystwo Aureliusza tak naprawdę byli do siebie bardzo podobni ,obydwoje niebyli akceptowani przez swoje rodziny przede wszystkim przez odmienny kolor oczu rodzice Aureliusza posiadali błękitny kolor on zaś fioletowe ,z kolei ojciec Livi ma niebieskie a matka zielone ,ona nie wiedzieć czemu ma złote oczy, przede wszystkim rodzeństwo tej dwójki traktowało ich jak odmieńców i wrogów-tak bardzo tęskniłam za tobą.
-Ja za Toba też ,gdy wyjechałaś niemiałem już więcej tak świetnego towarzysza zabaw- Aureliusz i Livia pogrążyli się we wspomnieniach ,tymczasem rozbrzmiała muzyka ,a na parkiet wyszła para młoda i rozpoczęła pierwszy taniec, Loretta czuła się tak jak przy pierwszym tańcu z Tristanem podczas balu w dolinie, jej serce waliło jak oszalałe ,była zachwycona że wzrok wszystkich zgromadzonych jest skierowany tylko na nich, po następnych taktach muzyki do tańczących dołączyła para królewska a za nimi zaczęły dochodzić inne pary. W miarę upływu czasu parkiet zaczynał coraz bardziej się zapełniać ,w końcu i Aureliusz postanowił poprosić do tańca Livia ,ta z chęcią przyjęła zaproszenie, co prawda chłopak kilkakrotnie nadepnął na jej delikatne stópki mimo to młodzi bawili się doskonale ,nawet Aleksander poprosił pewną damę do tańca z którą później przetańczył cała noc.
Po zakończonym przyjęciu Aleksander oznajmił córce że zastanie jeszcze tylko kilka dni i musi wracać do doliny , dziewczyna była załamana myślała że spędzi z ojcem dużo więcej czasu choć rozumiała go w końcu cały dwór pozostał pod opieką służby , choć najbardziej zawiedziony był Aureliusz nie chciał tak szybko opuszać zamku ,młoda Livia tak bardzo zawróciła mu w głowie że najchętniej w ogóle nie opuszałby zamku. Chłopak więc starał się spędzać z Livia jak najwięcej czasu ,w dniu poprzedzającym wyjazd Aureliusz spotkał się Livia w przy zamkowym ogrodzie. Ogród ten był niesamowity zaprojektowany przez najwybitniejszego artystę na dworze wejście do ogrodu rozpoczynał długa ścieżka utworzona perłowych kamyczków po obu jej stronach rosły idealnie przycięte żywopłoty z bukszpanu obsadzony w geometryczne figury gdzieniegdzie rosły ozdobne krzewy i drzewa, następnie ścieżka rozwidlała się jedna z dróg prowadziła do zamkniętego ogrodu , nazywanego rajskim ogrodem był on otoczony wysokimi gęsto posadzonymi drzewami na środku stała mała fontanna a tuż za nią rosły róże a dalsza część ogrodu wypełniona była aromatycznymi ziołami. To właśnie w tej części ogrodu Aureliusz umówiony był dziewczyną , gdy wszedł do tajemniczego ogrodu ujrzał siedzącą na fontannie Livie ,była taka piękna i niewinna miała na sobie zwiewną morelową suknie ,włosy od panującego upału poskręcały się jej w delikatne loczki co dodawało jej z pewnością uroku , Aureliusz poszedł nieśmiało i usiadł obok niej.
-Jesteś taka piękna Livio.
-Och proszę Cię przestań zawstydzasz mnie.
-Ale to najszczersza prawda , zakochałem się w Tobie najdroższa, chciałbym zostać tu z tobą na zawsze
-Co? Ale myślałam jesteśmy tylko przyjaciółmi , drogi Aureliuszu mimo że kocham Cie nad życie nigdy nie będziemy mogli być razem.
-Ale dlaczego !? Ranisz moje serce tymi słowami.
-Nie możemy być razem-głos Livi łamał się z każdym słowem ,po policzkach spływały jej wielkie łzy-ponieważ mój ojciec obiecał już moją rękę księciu Pustyni.
Zapadła cisza Aureliusz miał ochotę wyć z rozpaczy jednak powstrzymał się wstał tylko bez słowa i wyszedł , słyszał tylko w oddali cichy płacz Livi.