Minęły już prawie 2 tygodnie od nieszczęsnego wypadku w lesie a Loretta nadal leżała w łóżku blada jak ściana z wysoko gorączką ,całe dnie spędzał przy niej Aleksander obwiniając się o całą tą sytuacje, w drugiej część budynku na poddaszu leżał młody rycerz w nie lepszym stanie, ale na szczęście zakochane w nim do szaleństwa służące dbały o niego najlepiej jak potrafiły.
-Aleksandrze, możemy porozmawiać -powiedział Aron stojący w drzwiach komnaty.
-Oczywiście, już idę -Aleksander wyszedł niechętnie i obaj udali się do jego gabinetu, gdzie rozsiedli się wygodnie.
-Drogi Aleksandrze, jak już pewnie zauważyłeś po mroźnej zimę nie ma już śladu- zaczął król-dni stają się coraz cieplejsze ,nadeszła już wiosna , tak dobrze mi tu u was ,ale nie chciałbym nadużywać waszej gościnność więc wraz z Adelajda postanowiliśmy już wracać na zamek.
-Ależ drogi przyjacielu ,nie musicie już wyjeżdżać ,powinieneś jeszcze zostać i pokazać rodzinie jak pięknie wygląda dolina ,gdy nasze sady zaczną rozkwitnąć.
-Z chęcią bym został ,ale obowiązki wzywają , w końcu jestem królem -roześmiał się Aron-ale miałbym do ciebie jeszcze jedna prośbę, jeden z moich rycerzy ciężko zachorował i nie mogę zabrać go ze sobą , mógłby pozostać u Ciebie do czas gdy wyzdrowieje a później wróci na zamek?
-Ależ oczywiście Aronie, w końcu to on uratował moja małą córeczkę- Aleksander wiedział co prawda że Tristan przywiózł przemarzniętą Lorettę do domu ,ale nie wiedział ze to właśnie przez niego wpadła do wody.
Nastał dzień wyjazdu , komnata Loretty opustoszała dotychczas była pełna służących i medyków ,dziś została w niej tylko Laura.
-Lauro? Co się dzieje? Gdzie są wszyscy?- rozespana Loretta zerwała się gwałtownie z łóżka.
-Król Aron dziś wyjeżdża, wszyscy poszli go pożegnać.
-Ale...ale! Jak to już wyjeżdża?! -Dziewczyna podbiegła przerażona do okna, przed dworkiem zebrali się wszyscy mieszkańcy Doliny Błękitnookich ,przy bramie stał już powóz królewski a tuż przednim czekali rycerze gwardii , jak zwykle wyglądali pięknie i dostojnie ich złote zbroje połyskiwały w popołudniowym słońcu. Loretta pobladła ujrzała że w stronę powozu podąża już królewska rodzina machając wesoło do zgromadzonych , stała przerażona nie wiedziała co robić w jej głowie była tylko jedna myśl- Przecież nie pożegnałam się jeszcze z Tristanem!
-Panienko, wszystko w pożąda? Strasznie panienka pobladła.
-Źle się czuje Lauro, mogłabyś pójść po jakiegoś medyka? -Laura wyszła pospiesznie z komnaty a Loretta nie zastanawiając się długo wpadła do szafy łapiąc tylko czerwony niczym krew płaszcz i wybiegła z pokoju, zbiegając po schodach zauważyła że powozy już ruszyły ,wybiegła więc drugim wyjściem żeby nikt jej nie widział i pobiegła prze siebie. Wiedziała ze jeśli pobiegnie wzdłuż wzgórza a później przez świerkowy las przetnie drogę królewskiej karawanie.
Dziewczyna biegła więc w górę zbocza tak szybko jak tylko mogła ,przedzierała sie przez wysokie kępy pożółkłych traw ,ale w końcu upadła była wyczerpana a i choroba dawała o sobie znać ,ale myśl o Tristanie dodawała jej sił i odwagi, wstała więc i ruszyła dalej szła szybka a w myślach przeklinała swoją głupotę mogła przecież wziąć konia przeprawa byłaby znacznie szybsza i mniej męcząca ,ale wybiegając z domu była tak zdezorientowana ze nie myślała wtedy racjonalnie. Słońce chyliło się ku zachodowi Loretta szła coraz wolniej była naprawdę zmęczona na szczęście najgorszy odcinek drogi miała już za sobą teraz pozostało jej tylko przejść przez las.
Droga przez las okazała się znacznie łatwiejsza niż bieg pod górę, las był położony płasko bez pagórków czy dolin , drzewa rosły dość rzadko więc dziewczyna mogła swobodnie się poruszać .Tymczasem w dworku ponotowało straszne poruszenie wszyscy szukali Loretty nawet Aureliusz nieprzepadający za siostra przejął się jej losem ,ale nikt nie mógł jej znaleźć. Aleksander był załamany nie wiedział co się stało, w jego głowie kłębiły się różne myśli ,nie wiedział czy jego mała córeczkę ktoś porwał czy może sama uciekła , te myśli doprowadzały go do szaleństwa.
-Nareszcie- powiedziała do siebie Loretta, z daleka dostrzegła pędzących na białych koniach rycerzy , biegła wiec teraz ile sił przedarła się przez krzaki porastające skraj lasu i wpadła na drogę.
-Tristan?!-krzyczała w stronę gwardzistów , którzy przystanęli widząc ją.
-Tristana tu nie ma, pozostał w dolinie-odpowiedział jeden z rycerzy.
-Ale dlaczego?!
-Poważnie zachorował więc król zabronił podróżować mu w takim stanie dołączy do nas ,gdy wyzdrowieje -Dziewczyna stała jak wryta, do oczu napływały jej łzy , odwróciła się i wbiegła z powrotem do las.
-Ależ panienko ...-usłyszała tylko za sobą , było już ciemno ,wyczerpana i rozpalona od wzrastającej gorączki padła na kępę trawy i natychmiast zasnęła, nieprzejmowana się niczym była teraz załamana ze jej cała droga okazała się zmarnowanym czasem.
Inni zdjęcia: Ja nacka89cwa11.05 idgaf94;) nacka89cwaMoon photographymagicOgnisko pati991Bezwarunkowa miłość itaaanJa pati991Patrzę sobie na rzepak pati991Oni zaufajdobrymradom18Rzepak pati991