Rozdział 4
Ucieczka
Czas biegł nieubłagalnie szybko, dni stawały się coraz cieplejsze śnieg zalegający w dolinie zaczynał powoli tonieć ,a gdzieniegdzie zaczęły przebijać się drobne białe kwiatuszki zwiastujące wiosnę.Loretta siedziała w wielkim fotelu przesuniętym na wprost okna z którego rozpościerał się widok na całą dolinę.
-Och nie! Lauro ,jak zatrzymać zimę w dolinie?-zapytała Loretta podchodząc do opiekunki ścielącej właśnie jej łoże.
-Ależ panienko wszyscy się radują, że zima wkońcu zaczęła opuszczać dolinę, dlaczego panienka chce zatrzymać tą okropną porę roku?
-Bo niechcę aby Tristan opuścił dolinę-Loretta powiedziała to z takim żalem i smutkiem ,że Laura niewiedziała co mam jej odpowiedzieć, wyszła więc z pokoju bez słowa.Loretta wróciła do wielkiego fotela,opadła na niego bezwładnie i zanużyła się we wspomnieniach.Chwile spędzone z uchochanym były dla niej bezcenne, mimo że Tristan miał wiele obowiązków, wolny czas starał się spędzać z Lorettą,chodzili wtedy na długie spacery wokół doliny lub siedzieli po prostu przy kominku rozmawiając do późna.Dziewczyna wpatrzona w czekoladowe oczy młodego rycerza słychała poddekscytowana jego barwnych opowieści , sama zaś niemiała tak ciekawych historii więc stwierdziła że życie w dolinie było stracznie nudne.
Rozległo się głośne pukanie,dziewczyna wstała i otworzyła drzwi komnaty, do środka wpadła wściekła Viktoria co bardzo zdziwioło Lorette ponieważ rzadko widywała młodą księżniczkę.
-Jak możesz Ty mała żmijo!-wrzasnęła Victoria- kto Ci pozwolił widywać się z moim ukochanym?!
-Ale o kogo Ci chodzi?-zapytała zdezorientowana
-Jak to o kogo? O Tristana!-Loretta osłupiała do jej oczu zaczęły napływać gorące łzy ,niewiedziała co odpowoedzieć.
-Tristan jest z Tobą związany?
-Tak! To znaczy jeszcze nie ,ale poproszę o to ojca i będzie mój!Więc niepróbuj się więcej do niego zbliżać-zakończyła Viktoria i wyszła tryumfalnie z komnaty.Loretta stała osłupiała po jej delikatynych policzkach spływały łzy.
-Loretto co się dzieje?-dziewczyna odwróciła się i zobaczyła stojącego w drzwiach ojca, podezła do niego i wtuliła się w jego silne ramiona.
-Ojcze czy jeśli król poprosi jakiegoś rycerza aby został mężem jego córki ,to ten rycerz musi się zgodzić?
-Hmm, myślę że niemiałby powodu odmówić, byłby to dla niego zaszczyt ,a jeśli król niemiałby syna ,rycerz ten mógłby zostać kiedyś królem-ciągnął-właściwie Aron właśnie tak objął to stanowisko.
Loretta na te słowa wybuchnęła płaczem, niechciała pogodzić się z myślą że może stracić Tristana był przecież dla niej całym światem.
-Drogie dziecko nie ma co się smucić, dziś jest taka piekna pogoda może wybierzesz się na przejażdżkę- Aleksander próbował pocieszyć córkę niewiedząc do końca co się stało.
-Masz rację ojcze, dobrze mi to zrobi-odparła i wyszła z pokoju zabierając ze sobą tylko gruby płaszcz.
Niebo było bezchmurne ,słońce tak wspaniale rzucało złociste promienie na dolinę,dziewczyna szła w stronę stajni gdy ujżała idącego w jej stonę młodego stajnnego.
-Witaj panienko!
-Witaj Sam, chciałabym wybrać się na przejażkę , mógłbyś przyprowadzieć moją klacz?
-Ależ oczywiście ,zaraz będzie gotowa-odparł i pobiegł po konia.Loretta w tym czasie przysiadła na ganku wpatrując się w budzącą się do życia doliną dziewczyna z jednej strony cieszyła się że rodzina królewska wkońcu wyjeżdża z drugiej jednak strony niemogła się pogodzić z utratą ukochanego.
-Już jestem-odparł stajenny prowadząc konia, klacz była przepiękna jej biała grzywa falowała przy każdym delikatnym kroku ,Loretta dostała ją na dziesiąte urodziny od Aleksandra zawsze była z niej taka dumna ponieważ jest najpiekniejszym zwierzęciem w dolinie.
-Oh tak szybko? Dziękuję-Odparła Loretta siadając dostojnie na koniu.
Loretta pogalopowała przed siebie ,jechała bez celu chciała tylko zapomniec o rycerzu i ropieszczonej księżniczce.Jechała teraz przez gęstry świerkowy las zbliżając sie do jeziora w jego głębi, zmęczona zeszła na chwilę z konia i przysiadła na ogromnym głazie wsłuchując się w panującą ciszę którą nagle przerwał stukot kopyt, zaa drzewa wyjechała postać w czarnym płaszczu , spłoszony klacz uciekła w stonę lasu zostawiając Lorettę samą,biedna dziewczyna stała teraz bezbronna na kamieniu niemiała nawet dokąd uciec otoczona była z jednej strony gęstym lasem a z drugiej jeziorem,jej serce waliło jak oszalałe a postać na koniu podjeżdżała coraz bliżej przerażona dziewczyna cofała się do tylu gdy nagle zsunęła się bezwładnie z głazu wpadając do lodowatej wody.
-Loretto!- krzyknął przybysz i rzucił się na ratunek dziewczynie,woda na brzegu była dość płytka,ale Loretta i tak cała przemokła, męczyzna wyciągnął ją na brzeg i okrył swoim płaszczem.
-Tristan?! Co ty tutaj robisz?
Och piękność moja, niechciałem przestraszyć.Miałem wiele spraw do przemyślenia i wybrałem się na przejażdżkę z daleka już dostrzegłem Twojego konia i chciałem się przywitać.
-Już dobrze,ale zabierz mnie teraz do domu bo strasznie przemarzłam-Tristan wziął jej drobne ciało i posadził ostrożnie na koniu ,sam wskoczył szybko i popędzili na zamek.