photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 28 WRZEŚNIA 2016

Morze

 

Zawsze uspokajało mnie patrzenie na morze - fale rozbryzgujące się o brzeg, sterty wodorostów i muszli po omułkach na plaży, horyzont majaczący w oddali i niekiedy samotny statek w polu widzenia. Obraz dopełnia słonawy, lekko zgniły zapach i szum wody oraz niekiedy zgiełk nabrzeżnych ptaków (głównie mew). Ot, nic takiego, Bałtyk. A jednak ten widok pozostaje na dnie serca i chce się tam wracać, żeby jeszcze raz poczuć słony wiatr na skórze i zostać pochlapanym przez fale.

 

Zastanawiam się, co stanowi gwarancję stabilnego i długiego związku. Gdzie nie spojrzymy, każdy ma na niego swoją receptę - znajomi, prasa, telewizja, blogi wręcz zarzucają nas dobrymi radami co zrobić, żeby najpierw zdobyć księcia z bajki, a potem go utrzymać. I żeby żyć długo i szczęśliwie. Ach, w tym sęk. W bajkach wszelkie problemy znikały, gdy pojawiał się książę, w życiu z kolei problemy zmieniają swoją naturę. Celowo nie mówię o pierwszej fazie związku - zakochaniu, czyli istnej burzy hormonów uniemożliwiającej nam często racjonalne myślenie. Ten etap (na szczęście) mija. Okazuje się wtedy, że nad związkiem trzeba pracować, a partner potrafi być szalenie denerwujący (skarpetki migrują na dywan czy to krasnoludki?). Przestaje być bóstwem stawianym na piedestale - piedestał zostaje, jednak z bóstwa zmienia się w zwykłego człowieka z wadami i słabościami, ukształtowanego przez wydarzenia inne niż miały miejsce w naszym życiu, odrębną istotę z własnymi zainteresowaniami, znajomymi i rodziną.

 

Nie jestem zwolenniczką zamykania partnera w złotej klatce - niczemu to nie służy. Głęboko zapadły mi w pamięć słowa, że jeśli coś kochasz, puść to wolno. Jeśli wróci - jest twoje, a jeśli nie - nigdy nie było. Jednak w niektórych sytuacjach bywa to kłopotliwe. Gdzie w związku jest granica między "ja" i "my"? Jaka część świata powinna być wspólna, a ile przestrzeni trzeba zostawić wyłącznie partnerowi? Chyba zależy to wyłącznie od potrzeb obojga partnerów. Co zrobić, gdy się rozmijają? Rozmawiać, próbować się zmieniać czy po prostu odejść i szukać szczęścia gdzie indziej?

 

Kontakt zbyt częsty i brak własnej przestrzeni może prowadzić do stłamszenia dwóch odrębnych osobowości w sztuczny twór, któremu grozi rozpad przy pierwszej poważniejszej różnicy zdań. Z kolei sporadyczne spotkania i traktowanie partnera jako swego rodzaju dodatku do życia rozmija się z ideą związku. Nie powinniśmy być dla siebie najważniejsi i starać się spędzać razem jak najwięcej czasu? Być razem i przezwyciężyć trudności: wpływ rodziców, odległość, pracę, brak czasu, konieczność nauki, choroby, wypadki, sytuacje, których teraz nawet nie przytoczę... Czy nie powinniśmy tak robić?

 

Zachowujmy się jak dorośli. Nie grajmy, mówmy otwarcie o swoich uczuciach i oczekiwaniach. Delektujmy się chwilami spędzanymi razem, dążmy, aby było ich jak najwięcej. A jeśli to jest tego warte, postawmy swoje życie na głowie i jedźmy za tą osobą na drugi koniec świata. Nie zważajmy na niezadowolenie rodziców - oni rzadko są zadowoleni z wyboru partnera życiowego ich dziecka. To naturalne. Starajmy się uczynić życie ukochanej osoby lepszym, pełniejszym. Walczmy o drugą osobę. Tylko pamiętajmy, że w niektórych przypadkach trzeba zejść z pola walki i poszukać gdzie indziej miłości, o którą warto zawalczyć.