Siedzieli w ciszy ze splatanymi dlonmi...Nie zwracali uwagi na otaczajacy ich swiat.Byli po prostu szczesliwi.Wtedy ona uslyszala ten dziwiek ktory tak bardzo kochala -Ucieknijmy- szepnal jej do ucha.Nie wiedziala co ma mu odpowiedziec, oczywiscie ze liczylo sie tylko to by z nim byc, ale czy musieli gdziekolwiek uciekac zeby tak bylo? Milczala,spojrzala w niebo. Poczula jego oddech na szyi,serce zaczelo walic jej jak oszlale, pomyslala czy zawsze bedzie tak reagowala na jego obecnosc? -Ucieknijmy- powtorzyl troche glosniej, tak jakby za pierwszym razem mogla tego nie uslyszec. Spojrzala na niego, chciala zapytac dlaczego wlasciwie meliby to robic? Przeciez wszytsko bylo ok. Wtedy w jego oczach zobaczyla to co tak bardzo kochala. Z jej glowy wylecialy wszystkie niepesnosci a na w zamian pojawilo sie tylko jedno slowo- Dobrze :*! Odpowiedziala...
Jestes moim osobistym narkotykiem od ktorego tak latwo sie uzaleznilem, za ktory oddal bym wszytskie pieniadze a nawet zycie.Nawet najlepsze odwyki nie sprawia ze przestane Cie brac.
Sprawiasz ze te wszystkie zle potwory chowaja sie w ten strasznej szafie a ja taka bezbronna z toba czuje sie bezpiecznie :*
Czemu nie rozumiesz ze ja nie potrzebuje ksiecia z bajki?Moze byc nawet ropucha byleby tylko byla toba :*
Nie widziałam Cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, Lecz widać można żyć bez powietrza.