Będąc przy końcówce ciąży w sumie tak się wszystko we mnie skumulowało, że aż mnie swierzbi, żeby napisać ten post.
Nie wiem, czy to szalejące hormony, frustracja, czy po prostu mój okropny charakter, ale no po prostu muszę.
Na początek oczywiście fotoblożek musiał wystawić mnie na próbę, i miałam już się poddać i odpuścić, bo nie mogłam załadować zdjęcia ;< Na szczęście udało mi się to zrobić z telefonu.
Dobra, do rzeczy, zanim pękną mi plecy i będę musiała zaczynać od nowa!
Ciąża, rzekomo najpiękniejszy okres w życiu kobiety, radość w rodzinie, nowe życie, owoc miłości, kobieta kwitnie, pięknieje i te inne, zresztą wiecie.
No ja nie wiem...
Jak dla mnie jedyną radością z ciąży jest bobasiątko.
Kobieta robi się gruba jak balon, ogromna. Każde wąskie przejścia, przejścia w autobusie, wiązanie butów a nawet otworzenie lodówki wiąże się z nielada wywaniem.
Bogu dzięki, że mój wielki brzuch pojawił się dopiero w 8 miesiącu, bo chyba umarłabym z tej frustracji, że nic nie mogę zrobić.
Ból pleców, nieprzespane noce, wysyp pryszczy, a jedyne co kwitnie to chyba rozstępy i celulit. ;>
Piersi? Stające się mleczarnią dla bobasa, których nawet strach dotknąć - no sexi mega.
Nie powiem, że nie.
Nie daj Boże zajść w ciąże w okresie wyprzedaży.
Chyba boli najbardziej. Ciuch o którym marzyłaś przez parę ładnych miesięcy przeceniony 70%?
Zapomnij dziewczyno!
Na co, po co?
Z tym wielkim brzuchem i tak się nie zmieścisz, a po ciąży?
Po ciąży może przytyjesz, może schudniesz. Who knows.
W dwóch słowach? Nie warto.
Jaki piękny brzusio (yyy serio?) mogę dotknąć?
No jasne... a ja mogę dotknąć Twojej pupy? Alno piersi? TAKIE PIĘKNE SĄ.
To takie irytujące.
No i życzliwość.
Ta cudowna ludzka życzliwość!
Kuzynka ciotki matki wujka babki ciotka, która nie odzywała się przez ROK albo ze dwa, nagle przypomina sobie o Twoim istnieniu! NIEWIARYGODNE, cóż. A jednak.
Kiedy rodzisz? Dziewczynka czy chłopak? A na kiedy termin? A boisz się?
I w sumie z tymi pytaniami to było miło, na samym początku.
Gdybyś zapytał raz - byłoby great.
Gdybyś słuchał mojej odpowiedzi - byłoby amazing.
Szkoda, że w ciągu miesiąca usłyszałam to pytanie od jednej osoby co najmniej 50000000 razy :o
Nie pracuj, idź na macierzyński, odpocznij, dziecko się urodzi nie będziesz wiedziała w co ręce włożyć.
Serio?
No ja myślę, że sama lepiej wiem, co dla mnie dobre. Czuję się dobrze, więc pracuję.
Cóż mam robić w domu?
Żreć?
Oglądać tasiemce?
Wpatrywać się w sufit i myśleć nad tym co dziś będzie mnie bolało?
Stękać i narzekać jak to źle się czuję?
Dziewczyno, jeśli robisz się zmęczona od siedzenia w domu, to co dopiero będzie jak przyjdzie dziecko?
Kiedy poród?
A SKĄD JA MAM TO NA MIŁOŚĆ BOSKĄ WIEDZIEĆ?
Tak, to chyba na tyle.
Podsumowując - ten kto powiedział, że ciąża to najpiękniejszy okres w życiu kobiety, chyba był facetem.
Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony, a jeśli tak, to w sumie... don't care.
:)
Takie jest moje zdanie, wynikające z własnej autopsji :-)