Któregoś razu, gdy nie potrafił znieść już jej zazdrości i ciągłego
znajdywania dziur w całym złapał ją i potrząsając zapytał z
poirytowaniem i zrezygnowaniem jednocześnie Czy Ty nie potrafisz być
po prostu szczęśliwa? Tym pytaniem zmienił cały jej dotychczasowy
świat, który teraz był ich światem, do którego bała się go wprowadzić.
Zanim wyjechała dał jej milion powodów, by została. Mimo to, obiecał,
że będzie. W słowach listów, wiadomości elektronicznych, w głosie
telefonu i komputera, w każdym człowieku, który przelotnie się
uśmiecha, w każdej rzeczy, która ją otacza, a któregoś dnia po prostu
przyjedzie zabrać ją na spacer. Z jego obietnic i słów, których w
efekcie nie było, zostało jedynie zdanie rozchodzące się echem afektu
do uczuć powracające przy okazji każdego człowieka, który przelotnie
się uśmiecha i w każdej rzeczy, która ją otacza. Zdanie wypowiedziane
na spacerze, na który to ona go zabrała. Nie ma sensu wracać, by
tydzień za sobą tęsknić, miesiąc do siebie się nie odzywać, a po
miesiącu rozmawiać o wszystkim nieistotnym.