new life, część 5
Przymknęłam oczy czując błogi spokój. Chyba potrzebowałam tej dawki normalności, którą dawał mi Oliver. Zawsze zachowywał się beztrosko, jednak w ciężkich sytuacjach pomagał mi najbardziej. Przyjemne ciepło wypełniało moje ciało, kiedy myślałam o tym, co dla mnie robi. Wiedziałam, że każdy zazdrościł nam tej przyjaźni.
Wzięłam głęboki oddech i wyślizgnęłam się z łóżka. Zbiegłam schodami w dół, żeby wykonać codziennie rytuał przy tacie. Przede wszystkim próbowałam go nakarmić. Po prawie godzinie udało mi się wcisnąć w niego wszystko, co miał przygotowane. Robiło się coraz ciężej, ale ja czułam się też silniejsza. To dla niego musiałam sobie poradzić.
Oliver w końcu zwlókł się z łóżka i wrócił do swojego domu a ja miałam chwilę dla siebie, żeby wymyślić plany na cały dzień aż do wieczora. Najpierw gruntownie posprzątałam swój pokój, źle się czułam w brudzie, który mnie otaczał. W południe wybrałam się na szybkie zakupy do domu, ugotowałam obiad i spędziłam czas z tatą.
Właściwie on był zmęczony, więc opowiadałam mu o wszystkim co przyszło mi do głowy.
Uznałam, że powinnam spędzić trochę czasu z Drakem, więc ubrałam się cieplej i bez zapowiedzi powędrowałam do jego domu. Zapukałam trochę zestresowana- tak działał na mnie praktycznie zawsze. Dziwnie czułam się w 'nowej skórze'.
Przez długi czas nie otwierał, aż poczułam jego rękę na moim ramieniu i wrzasnęłam.
- Wystraszyłeś mnie jak diabli!- moje serce przyspieszyło bicie.
- Naucz się słuchać- ostrzegł mnie nieco rozbawiony.
- Nie wydaje mi się, żebym nie umiała- zjeżyłam się i odeszłam na pewną odległość.
- Do rzeczy, z jakiego powodu tu jesteś?- od razu mnie wyczuł...
- Potrzebuję twojej pomocy. Chcę dziś wieczorem znów się przemienić, chcę zobaczyć w całości ten cholerny znak. Jak to zrobić?- wiedziałam, że muszę się z tym zwrócić do niego.
- Tym razem musisz poradzić sobie sama- zbył mnie z uśmiechem.
Zdenerwowana zacisnęłam pięści, odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Ależ byłam wściekła! Zarzekał się, że mi pomoże, a teraz pokazał jak jest naprawdę... Nogi same poprowadziły mnie na klif, usiadłam wpatrując się w horyzont.
Zastanawiałam jak by to było odbić się od skały i zlecieć w dół. Przez chwilę poczułam, że te kilkanaście metrów mogłoby okazać się zbawienne, jednak szybko odgoniłam od siebie tę myśl i uciekłam z klifu.
Pobiegłam do domu, żeby nakarmić tatę. Sam na pewno nie zadbałby o siebie. Musiałam go obudzić i znów zmusić do jedzenia, czułam jak bardzo mnie to przytłacza.
Zniecierpliwiona siedziałam i czekałam aż zacznie się ściemniać. Drake mówił, że tylko księżyc pomoże mi teraz w przemianie. Tylko księżyc, na niego najwyraźniej nie mogłam liczyć.
Zaciskając usta przyglądałam się tacie. Siedział z przymkniętymi oczami, coś mamrotał pod nosem.
- Tatuś, dobrze się czujesz?- kucnęłam przy nim i chwyciłam jego rękę.
- Dobrze- zapewnił uśmiechając się.
Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby nie dać się ponieść emocjom.
- Potrzebujesz czegoś?
- Chciałbym tylko się przespać- odparł błagającym tonem.
Pomogłam mu położyć się do łóżka i chwilę przyglądałam się jak zasypia.
- Kocham cię- powiedziałam całując go w czoło i wyszłam.
Na zewnątrz panował półmrok, emocje wewnątrz mnie rosły. Byłam podekscytowana ale i zdenerwowana. Starałam się opanować, ruszyłam na spacer w przeciwnym kierunku niż las- do miasta. Po kilkunastu minutach znalazłam się w centrum, było dość dużo ludzi. W końcu był to ostatni dzień długiej przerwy, jutro musieliśmy wracać do szkoły.
Po chwili znajoma twarz mignęła mi przed oczami. Zaczęłam analizować osoby w tłumie, aż w końcu znalazłam.
To był Oliver, ale nie sam. Nie był też z resztą naszych znajomych. Zauważyłam, że trzyma za rękę jakąś dziewczynę.
Poczułam jak moje wnętrzności wywracają się do góry nogami. Mając nadzieję, że mnie nie widział, odwróciłam się i uciekłam. Biegłam lepiej niż po najwyższą ocenę ze sprintu na wf-ie.
Poczułam się po prostu oszukana. Powinien powiedzieć nam wszystkim, że nie jest sam, że z kimś się spotyka. Tego po prostu nie ukrywa się przed przyjaciółmi..
Po kilkunastu minutach zmęczona zatrzymałam się między drzewami, to miejsce stało się tak znajome. Prawie jak mój drugi dom- zaśmiałam się w duchu. Tak naprawdę nie było mi do śmiechu, wręcz przeciwnie.
Łzy wściekłości napłynęły do moich oczu, klęknęłam na wilgotnej ściółce. Żałosny szkoch wydobył się z moich ust, niespodziewanie poczułam pulsowanie w szczęce, kły wysunęły się na wierzch. To samo stało się z pazurami. Na moich rękach pojawiło się coś w rodzaju włosów.. sierść?
Ryknęłam z mocą równie silną jak targające mną emocje. Miałam wrażenie, że moje serce zaraz pęknie. Wszystko co czułam nagle stało się o stokroć silniejsze, atakowały moje serce i głowę.
Nie wiem ile trwało to przedstawienie, ale modliłam się, by nikogo nie było w pobliżu. Miałam na myśli w szczególności Drakea, który lubił się tam kręcić.
W końcu opadłam bez sił, zamknęłam oczy i modliłam się, żeby wrócić do ludzkiej wersji siebie. Rozchyliłam powieki i odetchnęłam z ulgą.
- Brawo, brawo- Drake wychylił się zza drzewa wywołując mój kolejny napad furii.
CDN.
Inni zdjęcia: Detal acegMonday quenPani Kos em0523Pliszka em0523Nutria em0523... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Zimorodki, rodzinnie em0523