"Pocałunki wśród książek"
część 2.
Od jednej z nauczycielek dowiedziałam się, że trzeba się zająć firankami. Trzeba je wyprasować i powiesić. Mieli mi przysłać kogoś do pomocy. Zbliżał się koniec lekcji, w szkole zrobiło się pusto, bo większość klas skończyła zajęcia wcześniej. Uspokoiły się krzyki na korytarzu i zapanowała cisza. W bibliotece pojawił się On. Tak jak się spodziewałam, że to Jego wyślą żeby mi pomagał. Nie miałam nic przeciwko. Przecież dobrze się znaliśmy, rozumieliśmy i w towarzystwie szybciej mijal czas do końca pracy. Załatwił żelazko. Baaa.. ! Nawet uprasował pierwszą firankę, a potem wszedł na tą wysoką drabinę i ją powiesił. Żeby nie stać bezczynnie zabrałam się do roboty. Powiedziałam, że drugą ja się zajmę. Rozłożyłam ją na stolikach i zaczęłam prasować. Przyglądał mi się z zaciekawieniem, jakby to co robię było czymś nadzwyczajnym. Wstał z krzesła, podszedł do mnie i usiadł na ławce, centralnie za moimi plecami. Siedział i nic nie mówił, a ja czułam, że patrzy się na mój tyłek, który zbliżał się w Jego stronę kiedy musiałam się nachylić żeby dosięgnąć drugi koniec firanki. Czułam na sobie Jego wzrok. Aż przeszły mi ciarki po plecach. Po skończeniu powierzonego nam zadania okazało się, że jeszcze jest sporo czasu do końca naszej pracy. Powinnam wrócić do tych wszystkich papierków, ale On nadal był w bibliotece. Wskazówka zegara przesuwała się do przodu minuta za minutą, a my rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Podeszłam do okna, spojrzałam na szkolne boisko i kilku uczniów grających w piłkę. Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle poczułam, że On stoi za moimi plecami. Mówił coś do mnie, chyba komentował toczący się za oknem mecz, ale nie docierały za bardzo do mnie Jego słowa. Czułam Jego oddech na mojej szyi i rękę , która obejmowała mnie za biodro. Zaniemówiłam. Odruchowo dotknęłam Jego dłoni, a On chyba odebrał to jako brak sprzeciwu. Albo raczej pozwolenie, bo nim się obejrzałam druga Jego ręka powędrowała na mój brzuch. Silnymi ramionami przyciągnął mnie lekko do siebie. Niezbyt pewnie, jakby ciągle obawiał się mojej reakcji. A ja nie potrafiłam zrobić żadnego konkretnego ruchu. Czułam Jego ciepłe dłonie, które gładziły moje. Powoli odwróciłam się i gdyby nie firanka, która pojawiła się między naszymi twarzami, pewnie doszło by do pocałunku. Dzwonek zadzwonił i to był znak, że czas do domu. Pożegnałam się z Nim i tak wybrnęłam z tej niezręcznej sytuacji. Do czasu..
cdn..