Jestem racjonalistą, czasem realistą, przede wszystkim chorobliwym optymistą, krztuszący się czasem łykami z pucharu ambicji. Bywam tetrykiem, ciężkim charakterem, którego obecność potrafi irytować na równi ze słowami. Lubię być szczery wobec ludzi, choć czasem mnie na szczerość nie stać...nie chcę zadawać ludziom bólu. Nie jestem urodzonym demokratą, nie uznaje że wszyscy są równi. Prawa może mamy te same, różni nas to jak z nich korzystamy. Nie jestem zwolennikiem miłosierdzia za wszelką cenę, jestem zwolennikiem ciężkiej pracy i rozwoju. Nie mam szacunku do ludzi słabych, szukających wymówek, krętaczy, obłudników, ludzi którzy nigdy nie są winni. Czyli ekhm....podejście mam całkiem zdroworozsądkowe ! Nie wierze w magię, wróżby, religię, obrzędy. Wierzę w człowieka i jego możliwości.
Dlatego z ogromnym zdziwieniem przyjmuję, jak bardzo duży wpływ ma na mnie część wykładu prof. Józefowicza i album "Crack The Skye" Mastodona. Dwie skrajności. Czyżby? Platon, jego teoria o ludziach siedzących w jaskini, tyłem do wyjścia (warto poczytać o tym). Świat idei. Świat materialny. Matrix. Czy to wszystko się jakoś łączy ze sobą?
A co jeżeli istnieje możliwość wyjścia ze swojego ciała. Co jeżeli co, co odczuwamy jako materialne, namacalne, jest tylko złudzeniem. Skąd wiemy, że to wszystko prawdziwe? Co to znaczy "prawdziwe"? Podróże astralne - możliwość, czy bujda na resorach? Umysł ludzki jest tak bardzo skomplikowany, tak bardzo złożony - szkoda że zamiast wydawać pieniądze na badania, wydaje się na wojny. Gdzie leży granica poznania tego, co rzeczywiste? W jaki sposób możemy sprawdzić, czy to co czujemy to jest to, to jest jedyne, ostateczne, nieodwołalne.
To musi być boskie uczucie, wyjść ze swojego ciała, móc zobaczyć wszystko z boku, obserwować, chłonąc wiedzę. Mieć styk ze światem idei, czerpać z niego. Co się jednak stanie, gdy się w tym wszystkim zatracimy? Tak jak Faust. Tak jak bohater albumu "Crack The Skye" ?