I znów zachłannie chwytam każdy dzień,
tak jakby jutro miało dla mnie zwyczajnie nie nadejść.
Znów uśmiecham się do słońca, znów czerpię energię z jego promieni,
znów rozmawiam z niebem, znów biegnę w stronę wspaniałych marzeń.
Staram się zapominać o boleściach, o stresujących zdarzeniach, o nielojalnych ludziach.
Staram się odrzucać całe zło, które lgnie w moją stronę,
Staram się z każdej gorszej chwili wyciągać wnioski, ale jednoczeście,
staram się nie płakać z jej powodu, nie popadać w całkowite załamanie.
Wiem, że bardzo łatwo jest mi upaść,
wiem tez że podnoszenie się potrafi zająć mi szmat czasu.
Dlatego zamykam oczy, próbuję wyprzeć z pamięci negatywne doświadczenie.
Próbuję przysłonić je radością, powodowaną cudownymi chwilami...
powoli ... powoli mi wychodzi.
Choć wciąż zdarza mi się zapomnieć o uśmiechu,
powoli ... uczę się refleksji nad każdym lepszym dniem.
Refleksji nad szczęściem.
By w tej gonitwie - potrafić odnaleźć jeszcze nadzieję,
odnaleźć światło.. które pocieszy moje strapione serce.
I pragnę , by to stało się moim nawykiem.
Ta wieczna potrzeba radości,
która sprawi, że będę jej szukać - zawsze i wszędzie.
Która każdy mój smutek odeprze niczym tarcza,
by następnie przynieść mi spokój,
spokój jakiego szukam od lat,
spokój, który gdzieś na mnie czeka,
spokój, który odnajdę .
Do szczęścia potrzeba mi tylko odrobiny wytchnienia,
naładowania baterii ...
Ciebie już mam : * ,
a to chyba największe szczęście jakie mogło mnie spotkać.
https://www.youtube.com/watch?v=9p9ArpRcvjg