Czymże byłby człowiek bez wiary ?
Bez tej wewnętrznej siły, która staje się bodźcem do działania.
Bez tej siły, która odradza się w odpowiedzi na słabość.
Czymże byłoby nasze życie ?
Gdyby wypruto z niego wszelkie nadzieje.
W czym ten wątły, biedny człowiek znalazł by oparcie?
Gdyby w sercu zabrakło tego małego, światełka ,
które nadaje sens naszym potyczkom,
które wynagradza porażki - zdawkowymi sukcesami.
Bez wiary , człowiek umiera.
Usycha..
Biernie patrzy jak życie toczy się swoim torem.
I nie robi nic. Bo nie ma celu, nie ma też perspektywy dobrej przyszłości.
Czymże więc byłby ten człowiek wyzbyty z wiary ?
Stworzeniem które działa mechanicznie , bez większej refleksji?
Czym stałyby się nasze ludzkie marzenia?
Zwykłą bezkształtną masą? Która po prostu jest, żyje - ale jedynie w sferze zamkniętej.. nierealnej.
Jak możliwe byłoby spełnianie tych pragnień, gdyby nie wiara w to , że się uda, że zawsze jest jakaś szansa...
Człowiek powinien wierzyć.
W cokolwiek .W Boga , w wielu bogów, w drugiego człowieka, w dobroć losu,
w swoje możliwości ...
Człowiek powinien wierzyć, czy w kogoś, czy w siebie samego.
Nieważne.
Musi znaleźć oparcie w tej wyższej sile. Sile która napawi go optymizmem i pozwoli mu efektywniej działać.
Bo czy nie działamy lepiej w chwili gdy utrzymuje nas nadzieja?
W chwili gdy w oczach pojawia się ta iskra życia..
mówiąca : Idź do przodu, dasz radę.
Dziś wiem, że wiara czyni cuda.
Że podtrzymuje nas na tyle byśmy mogli walczyć i zdobywać upragnione cele.
Wiem, że bez niej .. wszelka aktywność rozwiałaby się .
A na jej miejsce wszeła bierność i żal do życia, że nie daje nam tego czego chcemy.
Można więc odrzucić pretensje do świata, uwierzyć , niekoniecznie musi być to wiara najsilniejsza jaką można w sumie wzbudzić.
Mogą to być nawet marne jej resztki..
lecz zawsze znaczą coś.
Zawsze są tym motorem do działania,
tym optymizmem który nakazuje nam starać się na ile to możliwe.
Bez wiary jesteśmy słabi.
Przegrywamy.
Potrzebujemy więc tego oparcia,
potrzebujemy tej wiary w sprawczość .
W siebie, w Niebo.
To właśnie ta wiara nas napędza,
sprawia że sami tworzymy swoje zwycięstwo.
Że sami zdobywamy szczyty.
Nikt nam w tym nie pomaga,
to my ..
My , swoim wkładem - czynimy nasze życie lepszym.
I robimy to za pomocą wiary,
która nas trzyma w ryzach,
która w chwili upadku, każe nam się podnieść i znów stanąć do walki.
Jeszcze raz więc zapytam, czym byśmy byli bez wiary?
Czymże byłoby nasze życie?
Czy wogóle mozliwe byłoby nasze istnienie ?
A jeśli tak - to na ile nasz los zależałby od nas samych?
Zakładam, że naszym życiem kierowałby marne przypadki.
A przypadkowość jest najgorsza.
Fakt- potrafi czasem mile zakoczyć,
ale potrafi też niszczyć.
Czy nie lepiej więc wziąć odpowiedzialność za swój los ,
działać, wierzyć , upadać i podnosić się ?
Mając jednak tę świadomość, że to my sterujemy naszym życiem.
I to od naszej aktywności zależy jak będzie ono wyglądało.