Czekam po prostu na końce.
Na koniec egzaminów i na koniec rozłąki. Na koniec deszczu i koniec przedwiośnia w Szkocji. Na koniec maja.
Na koniec świata jeszcze nie, bo pomimo tego, że chce spać i spać i spać - przesypiać życie, bo mnie nie bawi, to jednak jeszcze nie porzuciłam nadziei na lepsze. W końcu najgorszy egzamin już za mną. Przynajmniej...
Na lustrze wisi kalendarz żebym widziała jak uciekają dni.
Przede mną niedziela z nowożytną historią Włoch i reszta tygodnia najwięcej z Clausewitzem i profesorem Howardem. A potem koniec i tylko nuda. A potem Częstochowa i dom i koncert Kylie za dychę. A między egzaminami, a Polską może faktycznie będę tylko pracować i spać?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
ps. Jak widać kryzys zażegnany.