Ten okropny rok kończę równie okropnym stanem. Pisac czemu chyba nie muszę... Źle się czuję, bo wiem, że gdybym bardziej się starała, było by o wiele lepiej. Niby wypełniłam ten swój pierwszy cel, ale efekt jest do dupy. Nawet nie widac, że cokolwiek schudłam... :c
Chciałabym iśc na sylwka w tej bluzce ze zdjęcia. Ale niestety mój wielki brzuch mi na to nie pozwala. Może za rok? Eh... Przynajmniej po domu sobie tak pochodzę i pomarzę o tym jak to by było, jakbym była chuda...
Chociaż przez te 366 dni zmieniłam się, nawet bardzo. Nie tylko z wyglądu (podobno wydoroślałam), ale też z charakteru. Nie jestem już takim dzieckiem neo, niby poważniejsza. W dalszym ciągu próbuje się zmienic, ale cieszę się, że nie jestem taka jak na początku tego roku. Może jestem bardziej wredna i częściej mówię co myślę, ale nic nie dzieje się bez przyczyny :)
JUTRO RACZEJ NIC NIE DODAM (dlatego teraz podsumowuje wszystko), WIĘC KOCHANIE SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU I DUŻO CHUDOŚCI!!! :*
Bilans:
- 10 -> kromka chleba z szynką (24 kcal)
+ kilka kostek czekolady, wciśniętych przez chłopaka;