Mam już dość wszystkiego. Ludzi, na których nie mogę polegać. Rodziny, na której również nie mogę polagać. Prawdziwych przyjaciół, których nie mam i nigdy nie miałam. No może jest jedna osoba.Zupełnie z innego świata. Ma kasę, super rodziców i rodzeństwo, na których może zawsze liczyć.Można mowiedzieć - życie jak z bajki. A jednak, ta osoba jest ze mną od tego momentu, w którym moje życie zaczęło być z pozoru normalne, a jednak złe. Rozwód rodzicó przezyłam z uśmiechem na twarzy, to chyba była jedyna mądra decyzja mojej mamy. Ale przy przed tym musiałam się tyle nacierpieć? Czy ojajec musiał nas być, musiał mnie zgwałcić, musiał przepijać takie pieniądze, zeby w końcu, po tylu latach matka przejżała na oczy i postanowiła, że odejdzie od niego na dobre? Czy to musiało, aż tak zniszyć moją psychikę, ze w wieku 11 lat chciała się zabić? I żałuję, że tego nie zrobiłam. Że wtedy znalazł mnie on. Że od tamtej pory mi pomaga i jest jedyną osobą na tym skurwiałym swiecie, na której mogę polagać. Mogłam po prostu to wszystko skończyć. Nie byłoby mnie. Nie byłoby o jednej cierpiącej osobu na tym świece. Wiem, są ludzie, którzy mają gorzej niż ja. Ale przynajmniej jest to jakoś uzasadnione - śmierć rodziców, alkochol, prochy... A u mnie? Matka, bez własnego domu, bez żadnego dobytku. Ma faceta, ma dziecko, a i tak nie umie dać sobie rady. Ciągle narzekają, że kasy nie ma. Ma JEDNO dziecko i nie umie mu życia ustabilizować. Zrobić tak, żeby niczego mi nie brakowało. Ale brakuje. Nie żadnych modnych ciuchów, nowego telefonu czy laptopa. Barkuje mi prawdziwej matki, takiej, która będzie się mną interesowała, która będzie chciała wiedzieć, jak mi minął dzień w szkole, co robiłam w ciągu dnia. Nie chcę dalej tak żyć. Z tylko jedną na prawdę bliską mi osobą. Nawet chłopak nie dorównuje jemu. Nie wiem czy jest mniej myślący, czy po prostu mu na mnie nie zależy (chociaż jakby mu nie zależało, to nie byłby ze mną 2 lata... chyba...) Nie wiem, czemu chłopak, który ma idealne, bajkowe życie rozumie mnie lepiej, niż chłopak, którego tak mocno kocham... Czemu mnie tak rani. Wiem, w miłości są i dobre i złe chwilę. Wiem, też go ranię. Ale czy on musi robić to tak często? Może i nie jest idealny, bogaty, z sześciopakiem na klacie. Może jest tylko zwykłym chłopakiem. Ale chłopakiem, którego kocham nad życie i do teraz myślałam, że jest tą drugą osobą, która mnie rozumie. Ale myliłam się. Mam tylko jedną taką osobę. Naszczęście dzięki niej żyję. Na szczęście albo i nieszczęście.
Eh, rozpisałam się. Trochę mi lepiej. Wyrzuciłam z siebie wszystko, no może oprócz kataru... Jakoś mi lekko, wbrew temu co zjadłam, dziwne. W każdym razie zapomniałam co chciałam napisać, hah. Wszystko wraca do normy :D PRZEPRASZAM, ŻE ZNOWU MOJE ZDJĘCIE, ALE NIE ZNALAZŁAM ŻADNEGO INNEGO, KTÓRE PRZYKUŁO MOJĄ UWAGĘ
Bilasn:
- 9.30 -> trzy ok 7 cm kromki chleba;
+ kilka ciastek
pn wt śr cz pt sb nd
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31
zaliczone
zawalone