Gdy piszemy wywołujemy nasze demony. Skrywane głęboko w nas tajemnice,
utracone przez świadomość kawałki naszego chorego ja, odrzucone w podświadomość.
Czasem, gdy chcemy by nasze demony opuściły nas, piszemy, lecz czasem,
gdy pisać nie możemy, z przeróżnych powodów, nasze demony pragną wyjść na zewnątrz,
czyniąc przy tym więcej szkód niżby uczyniły wychodząc na papier.
Lecz te przeklęte myśli, człowiecze zachowania, które według nas samych i społeczeństwa są chore,
nie wychodzą z nas wtedy gdy jesteśmy z ludźmi, tymi innymi od nas.
Bliskimi nam osobnikami. Nie, otóż demony te znajdują sobie taką chwilę,która jest bliska naszemu duchowi.
Piszemy, wtedy gdy czujemy się pewni, bądź w dobrym i spokojnym miejscu pełnym ciszy i intymności czasu.
Takie chwile zna chyba każdy człowiek domowe ciepło, ogień w kominku, bądź chwila przy kartce papieru, gdy pociągamy łyk kawy.
Lecz nie zapominajmy o tych chwilach, gdy nasze uczucia sięgają powyżej momentów i rzeczy, pamiętajmy o osobach.
Demony, których nie wypuściliśmy z nas przelewając nasze myśli na papier, wychodzą same&w pobliżu, w czasie bliskości z ukochanymi osobami.
Niestety, tylko tymi, które kochamy, mówiąc kochamy,
mam na myśli uczucie powyżej normalnego pojmowania papierowej miłości z gazet i filmów.
Wracając do demonów, wychodzą tylko wtedy gdy chwila spełnienia, radości i smutku jednoczy się w jedno.
Wypełzają& nie, nie, nie tak. Wyżerają kawałek nas, by stać się jednym, kimś innym. Wychodzą z nas, stając się nami.
Demony z wewnątrz przerażają mnie. Przerażają mnie& ponieważ jesteśmy demonami.
Bestią jestem, by Bestią się nie stać.
Nasze demony, wychodzą z nas, pożerając nasze dotychczasowe powłoki duchowe.
Tak& stają się odrębną świadomością, którą nie do końca rozumiemy.
Są nami& my jesteśmy nimi. Czujemy, że są, lecz gdy staramy się ich pozbyć, nie możemy& demony śmieją się naszymi ciałami, by połknąć nasze myśli, chcą nas zbałamucić.
Nie powinniśmy poddawać się w takich chwilach.
Demon, to nasza przeszłości, chwile utracone, załamane i zakłamane w naszych umysłach, przenoszą się w nasze dusze by trącić bólem, w każda następną chwilę naszego życia.
By unikać takich sytuacji, gdy demony wychodzą same, by przerazić nas i naszych bliskich.
Wypluwajmy, odrywajmy je od naszych ciał i dusz, przelewając je na papier.
To najlepsza metoda, gdy nie możemy mówić, piszmy. Pisanie to nasza rzecz. Nie demonów.
Demony to jesienne wieczory, gdy jesteśmy sami, a nasze umysły przytłacza melancholia i strach.
Oszczędźmy sobie demonicznego ja. Z każdą przelaną i dobrze ubraną w słowa myślą, wiążą się dobre chwile i spełnienie. One w nas są, więc pozbądźmy się ich. Jesteśmy panami naszych demonów. Żyjmy tak by złe duchy żyły w nas, czując się spełnione.
Nie bójcie się pytać
http://www.formspring.me/murderpanda