Dzisiaj trochę więcej prywaty, ale muszę się pochwalić swoimi dzisiejszymi perełkami kipionymi na "zaspanym" PP :D
Za butelkową spódniczkę dałam 3 zł, za spodnie też i za sweterek 6.
Ogólnie mówiąc, skuteczna poprawa humoru, jak zwykle sprawdzony sposób.
A na pierwszym zdjęciu chudziutka Maff. Chciałabym być taka chudziutka.
A na ostatnim, to nie wiem........ Nie mogłam się oprzeć, podoba mi się to zdjęcie, a nigdzie indziej go nie dodam, bo przecież oficjalnie to już rzuciłam. I tak moje rzucanie będzie miało przerwę za tydzień XD
Waga stoi. Centymetry nie wiem. Z ud chyba w końcu coś tam spadło.
Ale i tak jak na razie jak patrzę na swoje ciało, to chce mi się płakać.
Upiekłam cisia dla M. Tłuściutkie. Pyszne. Takie, jakich nie powinnam jeść.
Został tydzień do przyjazdu W. I odczuwam to tak jak zwykle.
Jakby wszystko miało wrócić do normy. Jakby znowu miało być dobrze.
Zawsze wtedy czuję się pełna w środku. Wszystko jest na swoim miejscu, tak, jak być powinno.
I jak zwykle nie umiem sobie powiedzieć, że przecież przyjeżdża tylko na chwilę.
Ale jakoś to będzie. Jak zwykle.
Wracam do ćwiczeń z Mel. Mimo wszystko są chyba najlepsze.
W szkole mam do zaliczenia jeszcze tylko PP, france, angielski, historię i wos.
TYLKO. No ale, powtórzę się, jakoś to będzie.
Teraz w sumie jest mi wszystko jedno, bo myślę już tylko o przyjeździe.