Witam.
Ostani czas mega ciężki. Bardzo dużo poprawek na studiach, ale tak to jest jak jest się życiową ofermą. Na szczeście wszystko udało mi się zaliczyć. Więc teraz jestem na etapie sesji. Jeden egzamin za mną, dwa wciąż przede mną. Chciałabym zaliczyć cokolwiek, żeby mieć chociaż troszkę wakacji. Nie mogę już patrzeć na chemię, za dużo , naprawdę za dużo.
Wyglądam dość słabo. Tzn wyglądam tak samo jak ostatnio. Dzisiaj cos mnie natchnęło, żeby sobie wrócić, bo już od paru dni buduję w głowie plan. Muszę ćwiczyć więcej. Ćwiczyłąm przedwczoraj, dzisiaj ledwo się ruszam, a naprawdę nie zrobiłam jakoś wibitnie dużo. Wstyd mi. Bo wiem jaką kiedyś miałąm forme, a teraz? Teraz zwyczajnie jej nie mam.
Dzisiaj kolejny dzien nauki. Tak będzie jeszcze przez 2 tygodnie. Do wtorku chemia, od wtorku patofizjologia. Mrał. Po co ja polazłam na te studia.
Po sesji czeka mnie wesele, fajnie, mamdziwną ochotę na nie iść. Tylko wlaśnie.. Moja sukienka jest dość dopasowana, więc trzeba popracować przez te 2 tygodnie nad brzuchem, żeby wyglądała naprawdę dobrze :) Ale myślę, że akurat z brzucchem to się w 2 tygodnie wyrobię. Szczególnie, że tak mnie o wszystko ostatnio stresuje, że mój żołądek sam z siebie jest dość ściśnięty.
Muszę rzucic alkohol, bo to chyba moja najgorsza zmora ostatnio. Wypić 2 piwka i iść spać to ostatnio najlepszy wieczorny scenariusz. Inaczej motam si przez całą wieczność i rano jestem niprzytomna.
No nic. Kawka za mną. Czas brać się do pracy.
Miłego dnia.