Pierwszy dzień brania się za siebie i jednak wielka porażka. Długo zastanawiałam się czy do Was tu pisać, ale chcę wrócić do tego pbl tak jak kiedyś, kiedy naprawdę mówiłam Wam wszystko kiedy byłyście moim oparciem. Proszę Was, serio, nie potrzebuję hejtu. Potrzebuję pomocy.
Wszystko zaczęło się dobrze. Zjadłam na śniadanie 2 wafle ryżowe z dżemem imandarynke, na obiad trochę kurczaka z ryżem i warzywami z koperkiem, potem niestety dwa wafelki orzechowe ale to jeszcze nie zrobiło na mnie wrażenia. Stwierdziłam, trudno, przecież to pierwszy dzień diety, może mi być ciężko nagle wszystko pożegnać. Wieczorem umówiła się z koleżanką że wpadnie. Wracała prosto z pracy więc okazało się że jest mega głodna. Chciałam poczęstować ją moim obiadem, bo zrobiłąm go więcej, żeby mieć na pare dni ale miała ochote na coś niezdrowego, po długim gadaniu zamówiłyśmy pizze, no i oczywiście na pół bo nie będzie sama jadła. Zjadłyśmy obejrzałyśmy film i poszła. Kiedy tylko wyszła ogarnęła mnie panika, chciało mi się płakać. Stałam przed lustrem w korytarzu i nie mogłam na siebie patrzeć, naprawdę. ZWYMIOTOWAŁAM wszystko co mi się udało. Jestm pewna że była to pizza, nie wiem czy nie załapał się cześciowo obiad. Płakałam po tym dość długo. Nie wiem co się ze mną działo. Postanowiłam ćwiczyć, bo przecież tak miał wyglądać ten dzień, miałam zjeść zdrowo i poćwiczyć. Zrobiła rozgrzewkę insanity, 100 brzuszków, zumbe i 40 minut hula hop.. A teraz czuję się i tak jak jedno wielkie gówno. Potrzebuję pomocy. Będę wdzięczna za każdy odzew. Co ja mam ze sobą zrobić, nie chcę być już tą tłustą świnią.
Jutro się ważę. I będę się ważyć codziennie. Nie będzie już więcej, nie będzie przysięgam.
Przepraszam.