Jest coraz gorzej. Studia dopiero się zaczęły a ja już zawalam pierwsze wejściówki i kolowkia. JEstem do niczego. Oprócz odrażającego wyglądu jestem jeszcze głupia. Po prostu żyć nie umierać.
Jestem cholernie, ale to cholernie samotna. Nie mam nic. Nie mam nikogo. Byłam dziś w teatrze z K, tak jak przypuszczałam - gej. Czemu przyciągam samych gejów? To beznadziejne. Kocham ich wszytkich, ale nie mogę tak. To jedna z tych chwil kiedy cierpię z samotności, ale mimo wszystko nie chcę nikogo, kto mógłby mi się wetknąć w tę moją samotność.
Muszę napisać rtykuł do czasopisna naukowego do końca grudnia. To kurwa mać jestem ciekawa jak i kiedy mam to zrobić. Ja naprawdę z niczym się nie wyrabiam. Nie mam już siły. Piję 2 kawy i 2 energetyki dziennie bo inaczej nie zrobiłabym już kompletnie nic.
Ostatnio jest jeszcze jedna kwestia która mnie przytłacza. Czy to mozliwe, żebym była biseksualna? Poznałam dziewczynę, nie mogę przestać z nią rozmawiać, nie mogę przestać o niej myśleć. Wiem, że ona jest lesbijką, a ja kompletnie nie wiem już kim jestem.
Jutro kolejne kolokwium wejściowe, shame on me, bo znów pójde nieprzygotowana.