Zerwałam z chłopakiem. Myślałam, że mi ulży a tylko rycze od rana. Nie mam siły wcale. Wczorajposzłam na impreze, zeby nie zrobić w domu czegoś głupiego. Dobrze się bawiłam ze znajomymi z uczelni.
Robie dziś głodówkę. Jutro pewnie też. Tylko herbata, kawa i fajki. Mam dość życia. Może wykończę się tak pomału, żeby nikt nie miał do mnie pretensji.
Wymyśliłam co kupię przyjacielowi na urodziny. Postanowiłam podarować mu mały jesienny niezbędnik zawierający wielkie pluszowe kapcie, wino, fajki, książkę, świeczkę zapachową i jakąś dużą czekoladę. Chyba powinien się ucieszyć. Muszę jeszcze tylko to wszystko kupić. Nie mam wcale ochoty wychodzić z domu.
Czuję się grubo i ohydnie. Nie mogę na siebie patrzeć i nie mogę znieść swoich myśli. To mnie wykończy. Zwyczajnie wykończy. I najgorsze że nie mam nikogo by o tym porozmawiać. Nikogo.