A teraz powróćmy do środka. Rzymianie to kolejno : Emilio, Stefano, Stefano. Imię ostatniego wciąż pozostaje nie odkryte.
Należy zaznaczyć, że Emilio był dość niskiego wzrostu, co spowodowało zadanie bardzo prymitywnego pytania : Jak można nazwać karła Emilio?! ...
W trakcie odpoczynku na lodowej kanapie dziewczynom rzucił się w oczy boski Enrice, który wykorzystał ich naiwność robiąc sobie z nimi zdjęcie (nie muszę chyba pisać, w jaki sposób je opisze swoim znajomym...).
Powrót był długim spacerem po nie odkrytych ulicach w towarzystwie troszeczkę namolnych i lekko odurzonych alkoholem Czechów. Znowu czapirzak nie spełnił swojej roli- wywołał śmiech i pytanie : What is that?
Najgorsze jednak było :
-What are you talking about?
-About love ! (padła jednogłośna odpowiedź)
Przerażone dziewczyny pobiegły podziemnymi schodami. To była ich ostatnia przygoda.
Pierwsze dni były iście marlborowe. Jednak ich czar prysnął w blasku Rzymian, królików z Alicji w Krainie Czarów i boskiego Antoine.
Z największych żartów, jakie uchowały nam się w pamięci, to: pojebani sąsiedzi (proszę mi wybaczyć ten wulgaryzm) i nieprawdziwe surykatki (nie wyglądają jak U!), zakład kosmetyczny U SONI, bansujące oraz jeżdżące na rollercoasterze cwelichy, niedowierzanie pewnego chłopca z metra w cweliszość S, podchwytliwe pytanie o papier toaletowy oraz rozmowa babuni o tym, że Żydzi mają SMYKAŁKĘ do interesów.
Na zakończenie, drogie dzieci, zapamiętajcie sobie : grzałkę należy JEDNOCZEŚNIE wyciągać z prądu i wody.
.......................................................................................................................................... .^ -_- ^