Miałam dziś nie dodać, ale jednak jest. Teraz nie wiem kiedy napiszę... studia dają w kość. Mam pełno kolokwiów, a zaraz zaczyna się sesja. Nie wyrabiam już z nauką. Mam napisane coś na kartkach, ale nie mam czasu tego przepisać. Ale obiecuję, że najpóźniej we wtorek coś dodam.
Życzę miłego czytania.
Książkowa Hannah
Nawet nie wiem, kiedy wyszłam ze szkoły. Skierowałam się w stronę zachodniego mostu. Nogi same mnie tam prowadziły. Choć nie chciałam to szłam. Musiałam to zrobić. Nagle za sobą usłyszałam wołanie.
- Hannah! Hannah!- Zatrzymałam się i zobaczyłam, że jakieś 25 metrów za mną idzie Jake. Nie mogłam w to uwierzyć. Czyżby sprawy, na których tak bardzo mi zależało zaczęły się rozwiązywać same? Pojawiła się iskierka nadziei, że wszystko będzie dobrze. Cieszyłam się z tego w głębi serca. Gdy mnie dogonił zapytał
- Co ty tu robisz?
- Idę coś załatwić, a ty?
- To, co zawsze, idę do domu. Mieszkam tu niedaleko.
- Yhym... - odpowiedziałam nie wiedząc o dalej. Byłam zła na siebie. Miałam taką szansę, a ją marnowałam.
- Słuchaj Hannah, mam sprawę... - zaczął niepewnie.
- Hmm? O co chodzi?
- Nie wiem jak zapytać... tylko trochę mi głupio... - trzymał mnie w niepewności.- Bo chodzi o Caroline... Nie wiesz czy ona może mnie choć trochę lubi? Czy ma dziś czas?
Moja nadzieja w jednej chwili umarła. Chciałam żeby to był sen, żebym się obudziła i nigdy to się nie wydarzyło.
- Nie wiem- odpowiedziałam szybko -Słuchaj, ja muszę skręcić w tą ulicę. To cześć.
- Cześć -odpowiedział zawiedziony. Nie wiedziałam gdzie idę. Szłam coraz szybciej i szybciej. Miliony myśli kłębiło mi się po głowie. Chciało mi się płakać, lecz nie mogłam. Właśnie przede mną stanął Mark.