Dzień strasznie mi się dłużył. Zdecydowałam, że wszystko zrobię dziś. Najpierw Mark, potem Jake. Byłam bardzo zdenerwowana i choć Caroline próbowała mnie ciągle uspokajać to w ogóle mi nie pomagała. Gdy zadzwonił dzwonek na ostatnią lekcję chciało mi się wymiotować.
- Strasznie źle wyglądasz, może tego nie rób.
- Nie! Muszę! Nie chcę dalej tak żyć, muszę z nim porozmawiać, powiedzieć mu, że już nigdy nic z tego nie będzie.
- Okej, to może iść z tobą? Może będziesz czuła się lepiej?
- Nie, chcę to zrobić sama. Dam radę. Niedobrze mi....
- Może ty w ciąży jesteś? zażartowała Caroline, chcąc rozładować atmosferę.
- Dobrze wiesz, że ja nigdy...
- Wiem, wiem. Dobra, przestajemy gadać, bo pani Jonson się ciągle na nas patrzy. Nie chcę iść do odpowiedzi, nic nie umiem.
- Ok. powiedziałam i próbowałam się skupić na lekcji. Jednak nie szło mi to za dobrze, większość słów nauczycielki uciekało gdzieś w otchłani. W głowie miałam swój plan i ciągle go powtarzałam:
PUNKT 1. Zdobyć się na odwagę
PUNKT 2. Iść do Marka i wytłumaczyć mu, że nic z tego.
PUNKT 3. Rozstać się nie raniąc go.
PUNKT 4. Iść na spotkanie do szkółki w dobrym humorze
PUNKT 5. Być jak najbliżej Jakea.
PUNKT 6 (najważniejszy) Trzymać Caroline jak najdalej Jakea.