Wracam? Owszem.
Nie byłam tu zbyt długo, nie zgubiłam tyle ile chciałam i poddałam się. No, powiedzmy, że odpuściłam dalszy spadek wagi, bo 57kg utrzymuję wciąż.
Czemu wracam?
Znów jest we mnie mnóstwo smutku, pustki i samotności. Boję się, że zechcę zapełniać ją jedzeniem w sposób niekontrolowany, a ja muszę mieć kontrolę. Liczenie kalorii pozwala zająć myśli.
Czego oczekuję?
Wagi do końca wakacji, która będzie mnie satysfakcjonować& Może kilo mniej, może dwa, to nie jest ważne. Dbanie o to, co jem stanowi pewien styl życia, który choć na krótką metę wyprze ze mnie tęsknotę za Nim. (Przyjaciele raczej i tak nie dadzą mi spokoju, jak zobaczą, że nie chcę jeść z nimi pizzy albo spaghetti o północy)
Przyjaciele są zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Prawdę dawkują ci ostrożnie, dbając o twoje samopoczucie, lub po prostu bojąc się poznać zwrotnej prawdy o sobie.
Od jutra znów pod kontrolą, bo nie nazwę tego dietą. Ja nie potrafię być na diecie, ja potrafię jeść tylko mniej.
Jeżeli jakaś dobra dusza chciałaby pogadać o jedzeniu, odchudzaniu, gotowaniu, ciuchach, facetach, kobietach, serialach, filmach, muzyce czyli o wszystkim, to piszcie na priv, podam gg, czy coś. Kontakt z kimś stąd byłby mi bardzo, bardzo pomocny.
Pozdrawiam,
Morgiana