Pani Kicińska i Pan samochodzik
Co prawda miałam napisać notkę o urodzinach Dzikiego ale czuję presję i nie mogę… aczkolwiek niewątpilwie motyw ten zostanie upamietniony na łamach tego pamiętniczka…
tylko proszę bez nacisków, bo nie mogę tworzyć w takiej atmosferze:D
Więc roku Pańskiego 2007 Panna Kicińska (tak tak zamożni kawalerowie nadal Panna, podanie+Cv+zdjęcie+STAN KONTA można nadsyłać na
[email protected]) rozpoczęła przygodę(a dokładniej niekończąca się opowieść) z autem. Nie, nie, to nie było tak jak w piosence Franka Kimono „będę brał cię w aucie”. Kicińska chciała po porstu zdobyć uprawnienia do prowadzenie auta… od zawsze nęciły ją zimne łokcie, tuningowane maluchy, tajgery na tylnych szybach, to se dziewucha myśli, a spróbuje i ja prowadzić takie cacko:D Zbigniew kiciński, który od zawsze pragnął mieć syna (zaniechał po trzech nieudanych podejściach) wszelkie przejawy zainteresowań swoich córek bardziej męską sferą rzeczywistości przyjmował z entuzjazmem… hmmm chyba trochę mnie fantazja literacka poniosła;) hehe może inaczej po prostu przyjmował je z obojetnością co biorąc poprawkę na charakterystyke wyżej wymienionej postaci należałoby uznać za entuzjazm… więc Z. Kiciński nic nie powiedział na rajdowe zamierzenia swojej córki co znaczyło „tak” w slangu tego rodu…
Po niemym tak głowy rodziny rozpoczeły się żmudne obcowania z autem…. na osiedlu 3-go Maja( za komuny 1-go) nie ma już prawie bezdomnych kotów, a te które pozostały przy życiu mają takie chody, że okiem ludzkim nie sposób je dojrzeć…
Kurs prawa jazdy przewiduje 30h nierównej walki kursanta z miejska dżunglą niestety po ustawowym czasie sparingów pani Kicińska niezgłębiła wszytskich tajników tego buszu… krawężniki nadal rzucały jej się pod koła, bramy podstępnie zwężały, a piesi chodzili zbyt wolno… Zatem Zbigniew K. po oględzinach umiejętności motorniczych swojej córki postanowił dokupić dodatkowe godziny. I chyba nie był to taka znowusz nieuzasadniona decyzja ponieważ Pan instrukutor nr2 powiedział po pierwszej dodatkowje jeździe, ża ma wrażenie, że zaczyna od zera hmmmmmm? i o on miął na myśli?:P… no ale po tym dodatkowym wsparciu mertorycznym nauczyłam się panować nad tym pojazdem (jak mówi Zbigniwe K „dodaj gazu niech wie kto tu rządzi…” no i ja już umialam tego gazu dodawać i hamowac też… czasami umiałam;)) Ale jeszcze nie potrafiłam dzielić się drogą z innymi uczestnikami ruchu… miałam takie nieco totalitarne skłonności sądziłam, że droga jest totus MOja! to były czasy ZAWSZE zielone ZAWSZE pierszeństwo!
Nie musze chyba dodawać, że pierwszy egzamintaor okazał się szowinistyczną świnią i stwierdził, iż nie mam pierszeństwa! jak to w ruchu drogowym nie obowiązuje zasada panie przodem? chamstwo… nigdy nie byłam za równouprawinieniem!
I tak to w wyniku nieznajomości elementarych zasad kultury oblano mnie po raz pierwszy.. wprowadzenie porządku numerologicznego wskazuje na to iż nie było to jednostkowe niepowodzenie… hmmm i też śmiem twierdzić, że nie można zakładac że do trzech razy sztuka :D trzeba walczyc z tym chorym systemem! i ja właśnie czuje się takim wojownikiem o wolność naszą i waszą! ja już nawet planuje kicińską wersję przepisów ruchu drogowego w moim systemie nie będzie wycinało się połaci jezdni! bo cóż to za logika?tyle się mówi o tym, że w Polsce nie ma dróg a potem patrzy się a tu na jezdni wycięte i opaskowane całe areały asfaltu! i po co to komu? a po to żebyś nie mógł człowieku wykręcić! Albo postawią Tobie takie słupki na łuku i po co to? ja bym nie wjeżdżała w takie miejsca gdzie sa inne samochody! Auto potrzebuje przestrzeni życiowej tyle się mówi że tam pod maską kryje się dzikie zwierzę! ono musi mieć teren!boże prosta sprawa jak bym uderzyła w kogoś na parkingu to przecież jego wina mógł przewidzieć że ja tam też będę chciał zaparkować… Póki co na drodze obowiązują barbazyńskie zasady zero kultury!
No cóż dopóki prawo drogowe nie zostanie znowelizowane pozostają mi inne środki transportu: autonogi, koń, miotła, poszek fiu, latający dywan… no i przede wszystkim mój niezawodny rumak:D osiodłam Korunię