Siedział w jednej z kawiarni położonej w centrum miasta. Jego chłodne palce stukały nerwowo opuszkami o ścianę filiżanki wypełnionej gorącym espresso. Za oknem było szaro, a wiatr zrywał z drzew ostatnie liście. Umysł Kamila wypełniała masa pytań i obaw. Co jeśli Patrycja na prawdę jest w ciąży a on jest ojcem ? Przecież wszystko obróci się o 180 stopni. Nie kocha jej. On jej nawet nie lubi. A ma stworzyć z nią dom dla dziecka ? Nie potrafił wyobrazić sobie co się stanie jeśli to wszystko okaże się być prawdą. Będę musiał się z nią ożenić. Rodzice dostali by zawału gdybym postąpił inaczej..- prowadził nie ustający monolog od momentu odczytania w domu SMS.
Drzwi do kawiarni otworzyły się, i do środka weszła blondynka w cienkim płaszczu. Patrycja zwróciła swoje kroki od razu w stronę stolika przy którym siedział Kamil. Usiadła na przeciw niego. Siedzieli bez słowa, przez kilka minut patrząc sobie w oczy, jakby prowadzili rozmowę, która słyszalna była tylko dla nich dwoje. Oczy Kamila przepełnione były strachem, obawą , ale też złością na samego siebie o to, że stracił kontrolę tamtej nocy i dał się ponieść emocją.
Patrycja patrzyła na niego z politowaniem, lekką obawą, ale też z ogromną satysfakcją. Tak jakby chciała mu przekazać, że ma nad nim teraz kontrole.
- Więc ? Mieliśmy rozmawiać. Więc mów. - przerwał ciszę, nie odwracając wzroku.
- Jak to co ? Nie umiesz czytać ? Jestem w ciąży. - odpowiedziała z irytującym akcentem typowym dla przereklamowanych, pewnych siebie dziewczyn.
- Jak to możliwe ? Przecież.. Ta impreza, byłem pijany ! Po co w ogóle zaciągnęłaś mnie do łóżka ?! - zdenerwowanie i emocje zaczynały brać górę, nad spokojem i opanowaniem Kamila. Miał ochotę wydrapać oczy, pustej blondynce myślącej tylko o sobie. Każde jej słowo, gest irytowały go coraz bardziej.
- Nikogo nie musiałam zaciągać, byłeś tak chętny, że aż miło patrzeć. A to, że po pijaku o gumeczce zapomniałeś to nie moja wina. Teraz mamy bachora i trzeba sie przyzwyczajać kotku.
- Jesteś pieprznięta ! Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz co ?! Że co stworzymy piękną rodzinkę i będziemy żyli długo i szczęśliwie ?!
- A co nie ? A może mam iść zrobić skrobankę ? Spoko, tylko daj mi kasę i po sprawie. - Kamila ogarnęła nie opisana złość. Czuł, że traci kontrolę nad wszystkim. Ta dziewczyna była czystym odzwierciedleniem zła całego świata. Nie miała żadnych skrupułów, żadnych zasad. Liczyła się tylko ona i to, że zawsze musiała zdobyć to czego chce. Nawet jeśli skutkiem byłaby ciąża.
- Do końca cię pogrzało ?! Dziewczyno posłuchaj się przez chwilę i zacznij myśleć! Po drugie skąd mam mieć pewność, że to moje dziecko, czy ty w ogóle jesteś w ciąży !? Od imprezy minęło tylko kilka dni a ty już mówisz mi, że będziemy mieć dziecko ! Jesteś kompletnie przyjebana ! - krzyknął tak, że wszystkie oczy będących w kawiarni skierowały się w ich stronę i z uwagą obserwowały przebieg sytuacji.
- Uspokój się kochasiu, jasne ? I przestań się drzeć, bo mi wstydu przy ludziach narobisz. W ciąży jestem i tyle jasne ? A ty jesteś ojcem. Koniec kropka. I lepiej zastanów się co dalej, bo pewnie twoi staruszkowie nie będą zadowoleni jeśli twoja dziewczyna będzie chodzić brzuchata a ty nie będziesz jej mężem. A teraz muszę iść. Pa kochanie. - powiedziała i z uniesioną głową, jakby właśnie dostała nagrodę Nobla wyszła z kawiarni, zostawiając oszołomionego Kamila w środku.
***
- Inga ? Halo ! - wydarło się ze słuchawki telefonu.
- Tak mamo ? Co się dzieje ?
- Jedź szybko do szpitala ! Marta rodzi !
- Co?! Gdzie ?!
- W tym co była ostatnio. Ja nie zdążę, musisz jechać!
Połączenie zakończyło się a Inga zdezorientowana, myślała o tym jak najszybciej dojechać do szpitala.
Tomek. - pomyślała i wykręciła numer. - Halo ? Tomek, musisz mi pomóc. Musisz mnie teraz już w tej chwili zawieść do szpitala. - Chłopak bez jakiego kolwiek sprzeciwu zgodził się pomóc dziewczynie, i za nie całe 10 minut jechali już razem w stronę szpitala.
- Powiesz mi chociaż co się stało, i po co tam jedziemy ?
- Zaraz będę ciocią. Moja bratowa rodzi. - odpowiedziała zdenerwowana ale i szczęśliwa, że w końcu zobaczy swojego pierwszego bratanka. - Proszę jedź jak najszybciej.
Chłopak bez słowa przyśpieszył, starając się omijać korki.
Chwilę później Inga biegła już szpitalnym korytarzem, na porodówkę, która mieściła się na pierwszym piętrze, zaraz obok ogólnej izby przyjęć. Zadzwoniła dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzyła jej jedna z położnych.
- Dzień dobry. Nazywam się Inga Kasprzak. Moja bratowa właśnie rodzi i mam zastąpić moją mamę.
- No dobrze. Proszę za mną.
Chwilę później weszła na salę porodową na której leżała już Marta. Podeszła do niej i złapała ją za rękę.
- Dobrze, że jesteś Inga. - mówiła głęboko oddychając. - Na prawdę się cieszę.
- Pani Marto, kiedy będzie nadchodził skurcz musi pani przeć z całej siły dobrze ? - skierowała się do niej wysoka blondynka, która miała przyjmować poród.
Marta kiwnęła tylko głową, i jeszcze mocniej ścisnęła dłoń Ingi. Po chwili nadszedł skurcz, a Marta parła z całej siły, i krzyczała z bólu. Inga nie wiedziała co ma robić. Przez ostatnie tygodnie praktycznie nie rozmawiała z bratową, wręcz nienawidziły się wzajemnie. A teraz była jedyną osobą, która mogła pomóc. Tylko ją miała teraz Marta.
- Posłuchaj dasz radę jasne ? - nachyliła się i zaczęła mówić Inga. - Musisz być silna. Silna dla Szymona! Zaraz będzie na świecie, ale teraz musisz się bardzo postarać, wiem że boli ale dasz radę. Jeszcze chwila.
- Jest główka ! - krzyknęła położna. - Proszę przeć! Z całej siły !
- Mocno! - krzyczała Inga za każdym razem kiedy nadchodził skurcz.
Po dwudziestu minutach na sali rozległ się płacz dziecka. Inga trzymając cały czas dłoń Marty pocałowała ją w policzek i przytuliła.
Jedna z położnych razem z lekarzem zaczęli ważyć noworodka i sprawdzać wszystkie funkcje życiowe. Po kilku minutach położyli malucha na piersi Marty. W tym momencie obie dziewczyny rozpłakały się, patrząc na małego aniołka, marszczącego malutki nosek.
- Widzisz, mówiłam że dasz radę. Urodziłaś piękne dziecko wiesz ? Jesteś wielka. - Powiedziała Inga, i poczuła jakby cały żal do bratowej uleciał gdzieś w powietrze.
- Dziękuje. Bez ciebie chyba nie dałabym rady. Inga, i przepraszam.
- Nie ważne. Teraz on jest najważniejszy. - spojrzała znowu na małego Szymona i uśmiechnęła się delikatnie. Czuła, że ten moment jest czymś przełomowym, przynajmniej jeśli chodzi o jej kontakty z Martą. Cieszyła się z tego, że jest ciocią i z tego, że w końcu ma powód do radości.
- Przepraszam, ale pani Marta musi teraz odpocząć dziecko też. Proszę przyjść jutro. - powiedziała do Ingi jedna blondynka, która przyjmowała poród. Dziewczyna ucałowała dziecko, bratową a potem ruszyła w stronę wyjścia.
Szła korytarzem i nie mogła uwierzyć, że właśnie była świadkiem narodzin swojego pierwszego bratanka. I to ona pomogła Marcie. Czuła się jak bohater, a duma rozpierała ją na wszystkie strony. Było jej jednocześnie gorąco i czuła ogromne zmęczenie.
Wyszła na główny hol. Na krzesłach stojących pod ścianą siedział Tomek, opierając się łokciami o kolana i zwieszając głowę w dół.
- A co ty tutaj robisz ? - zapytała Inga stając przed nim. Chłopak wstał szybko i odpowiedział.
- Pomyślałem, że na ciebie poczekam. I jak ?
- Dobrze, jestem ciocią Szymka. - uśmiechnęła się do niego i znowu rozpłakała. Nie wiedziała czy płacze ze szczęścia czy bezsilności jaka właśnie ją ogarnęła kiedy spojrzała w oczy Tomka. Chciała go przytulić, pocałować. Potrzebowała ciepła. A on działał na nią jak folia termiczna. Nie miała jednak odwagi, żeby mu o tym powiedzieć. W tym momencie objął ją swoimi silnymi ramionami i przyciągnął do swojego ciała. Czuła się w jego objęciach tak bezpieczna, tak jak wtedy w tym śnie.
- Spisałaś się promyczku. - powiedział tak jak zawsze kiedy rozmawiali przez telefon i pocałował w czubek głowy.