http://www.youtube.com/watch?v=dnRsW5OcVaI
Kiedy Inga ponownie otworzyła oczy, znajdowała się w szpitalu. Jej łóżko było ustawione przy oknie, przez które do środka wdzierały się promienie słoneczne i raziły w oczy z nie opisaną siłą powodując ból w okolicach zatok. Na przeciw niej, na ścianie umocowany był telewizor, w którym leciał jakiś denny serial.
Po jej lewej stronie stała mała biała szafka, a na niej dwie wody mineralne, gazety i książka. Pod równoległą do jej łóżka ścianą, stało drugie równo zaścielone łóżko przykryte zieloną narzutą charakterystyczną dla szpitali.
W sali panował ład i porządek, a w powietrzu unosił się zapach różnych środków. Zapach który tak uwielbiała. Dlaczego ? Sama nie wiedziała. Od dziecka tak często przebywała w szpitalach, że czuła się tam o niebo lepiej niż we własnym domu. Wielu ludzi dziwiło jak można lubić szpitalne korytarze, sale i tą całą atmosferę. Ona po prostu to lubiła.
Do sali wszedł lekarz w towarzystwie dwóch pielęgniarek. Obchód - pomyślała dziewczyna.
- Dzień dobry, nazywam się doktor Kwiatkowski. Jak się pani dziś czuje ? - zwrócił się do niej, z uśmiechem na twarzy. Miał lekko siwe włosy przy skroniach, które w dalszej części głowy podpadały pod ciemny brąz. Był wysokim i szczupłym facetem o miłym wyrazie twarzy.
- Dzień dobry, lepiej. Chyba. Dlaczego tu jestem ?
- Miałaś zapaść krążeniową, ale jak wyniki będą dobre to jutro rano wyjdziesz do domu. Tak więc leż i odpoczywaj. - położył rękę na jej głowie i pogłaskał szybkim gestem rozczochrując grzwykę. - Miłego dnia młoda panno. - rzucił jeszcze i wyszedł razem z pielęgniarkami.
Zapaść? Szkoda, że tylko tak to się skończyło. Ale przynajmniej mam z głowy szkołę dziś no i jutro. - pomyślała i wzięła do ręki gazetę.
***
Dominik siedział w swoim, pokoju urządzonym przez niego i jego starszego brata Szymona. Na drzwiach wejściowych rozwieszony był biało czarny plakat na którym widniały wizerunki wszystkich legendarnych raperów Stanów Zjednoczonych takich jak Dr. Dre, Tupac, czy Eminem.
Zaraz obok drzwi na jasno brązowej komodzie stało akwarium, a w środku drzemał chomik. Na prostopadłej ścianie do drzwi rozciągało się graffiti, pomysłu i wykonania Dominika. A przy niej rozłożone i nie pościelone łóżko. Przy oknie stało biurko o tym samym odcieniu co komoda, a na nim komputer i kilka rozrzuconych kartek.
Chłopak siedział na podłodze opierając się o ścianę i przewracając w ręku telefon tajemniczej dziewczyny.
- Cholera muszę coś zrobić.. - mruknął do siebie i zaczął przeglądać kontakty. - Kamil.. Kostuś - braciszek! Braciszek ? Hmm może tu uderzymy.. - zastanawiał się przez chwilę po czym zaczął pisać sms.
Cześć, nazywam się Dominik. Znalazłem telefon który należy, najprawdopodobniej do Twojej siostry. Chciałbym go jej zwrócić.
Po 5 minutach przyszła odpowiedź.
Cześć. Spotkałbym się z Tobą i go odebrał, ale musiałem dziś pilnie wyjechać. Ale jeśli byłbyś tak miły i zaniósł go mojej siostrze. Aktualnie znajduje się w szpitalu. Warszawska 16 interna sala nr. 5.
Gdy tylko zobaczył wiadomość ucieszył się jak dziecko. Nie liczył nawet na taki obrót sprawy.
Myślał, że przekaże telefon bratu, i co najwyżej zapisze swój numer w pamięci telefonu i będzie czekał aż tajemnicza dziewczyna się odezwie, chociaż pewnie skończyło by się tylko na złudzeniach i nadziei. A teraz miał pójść i spotkać się z nią. Tylko dlaczego była w szpitalu ? Co mogło się stać - rozmyślał, przygotowując się do szybkiego prysznicu.
***
Spała na lewym boku wtulona w białą szpitalną pościel, pod łóżkiem leżała otworzona gazeta. Wyglądała tak skromnie i niewinnie jak mała dziewczynka. Usta były ułożone w geście lekkiego uśmiechu. A włosy odrzucone w kierunku pleców dodawały jej uroku.
Dominik stał koło jej łóżka i uśmiechał się nie mogąc oderwać wzroku od nieznajomej wciąż dziewczyny. Spojrzał na kartę wiszącą z na przedniej obręczy łóżka. Inga Kasprzak
Śpi. Nie będę jej budził, pomyśli że jestem jakimś debilem. - pomyślał. Stał przed nią jeszcze przez jakiś czas, po czym wyjął telefon dziewczyny z kieszeni i położył na stoliku. Wyszedł tak aby jej nie obudzić.
Chwilę po Dominiku, do sali Ingi wszedł Tomek. Usiadł przy jej łóżku, czekając do momentu aż się obudziła.
- Co ty tu robisz ? - powiedziała gdy tylko zobaczyła go wpatrującego się w jej bladą jeszcze twarz.
- Cześć. Przyszedłem sprawdzić jak się czujesz.
- Dobrze.- odparła i odwróciła głowę w stronę okna.
Siedzieli w ciszy przez kolejne 15 minut, ona patrząca w okno a on na przygnębioną i przemęczoną twarz. Zniknęły rumieńce, które dotychczas towarzyszyły jej niemalże cały czas. Skóra zrobiła się sucha i bez koloru, a oczy były lekko opuchnięte. Pomimo to wciąż nie potrafił oderwać od niej wzroku. Kochał ją, bez względu na to co by mu powiedziała, co by zrobiła i jakby nie wyglądała. Była dla niego całym światem. Chciał wszystko naprawić. Nie wiedział tylko jak. W końcu zdecydował się przerwać cisze.
- Posłuchaj Inga. Wiem, że się powtarzam ale zrozum kocham cię. Nie chciałem cię zranić. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cofnąć czas. Tylko po to żeby móc inaczej to rozegrać. Wiem, że masz mętlik w głowie. Ja, ten cały Kamil, dom, dziewczyny. To wszystko cię niszczy. Ale wiedz, że mnie też niszczy świadomość, że cię zraniłem. Kiedy widzę jak siedzisz sama na przerwach zagapiona w te kartki, mam ochotę zabić wszystkich którzy przyczynili się do wprowadzenia cię w taki stan. Łącznie ze mną. Kiedy jestem w twoim towarzystwie, czuje jakbym unosił się gdzieś ponad przestrzeń. Wiem, że zrozumiesz mnie bez słów, i pomożesz jak nie pomogło by 90 % dorosłych ludzi. I cholera wciąż zapominam że masz tylko 15 lat.. - umilkł, a ona nie zareagowała, dalej wpatrywała się w okno tak jakby toczyła się tam walka o niepodległość. Niepodległość jej serca. Po chwili Tomek dodał - Inga wiedz, że możesz na mnie liczyć, możesz dzwonić o której chcesz i kiedy chcesz. Jestem dla ciebie i tylko dla ciebie. Nie odpuszczę tak łatwo. - skończył, wstał i patrzył na nią jeszcze w nadziei, że coś odpowie. Bez skutku. Odwrócił się i wyszedł.
Ona wciąż w bezruchu leżała w tej samej pozycji. Tylko z jej lewego oka powoli wyleciała łza, a za nią kolejne.
Dziewczyna nie spała całą noc. Przez jej głowę przebijały się tysiące myśli i pytań. Musiała zdecydować, postanowić co dalej. Odciąć się do reszty od Tomka czy dać mu szansę ? Odezwać się do Kamila i powiedzieć mu co myśli czy zapomnieć ? Co dalej ? Nie potrafiła zdecydować, chociaż bardzo chciała.
W tym samym czasie po mieście w towarzystwie swojego przyjaciela Kamil stał na moście pod którym płynęła mała rzeczka i dzieliła miasto na dwie części. Kamil w ciepłej, czarnej zimowej już kurtce a Paweł w brązowej mniej więcej tego samego pokroju. Rozmawiali o Indze.
- Stary, mówię ci odpuść. Okazała się jak wszystkie te małolaty które ledwo skończyły pić mleczko z cycuszka a już uważają się za wielce dorosłe. Marnujesz najlepsze lata życia na jakąś dziewczynkę.
- Nie znasz jej, ona nie jest taka jak mogłoby się wydawać. Czasami ma się wrażenie jakby odbiegała kilka lat do przodu nawet od nas.
- Błagam cię, myślisz że ona jedna ? Wszystkie one są świetnymi aktorkami którym śpieszy się do dorosłości i próbują się w nią bawić. Nie którym nawet wychodzi, ale jak przyjdzie co do czego to wychodzi jakie z nich dzieciaki. Sam spójrz, było pięknie i od razu ma cię w dupie i drugi miesiąc cię zlewa. Pewnie znowu znalazła "miłość swojego życia" i oprowadza się z kolejnym. Zrozum takie podlotki tak mają, co tydzień kochają kogoś innego. Weź znajdź sobie kogoś w naszym przedziale wiekowym i zobaczysz, że będzie inaczej niż z nią.
Kamil westchnął tylko i nic nie odpowiedział. Zaczął wierzyć w przekonanie przyjaciela, chociaż w głębi czuł że jest całkiem inaczej. Że Inga nie jest taka jak inne.
Mimo to dał mu się namówić na imprezę. Pojechali na obrzeża do domu znajomego Pawła.
Była to ogromna posiadłość, w której mieszkała jedna z tych rodzin co to po zakupy czasami latają samolotem. Przed wejściem stało ok 10 samochodów, na środku podwórka stworzone było koło obsypane dookoła drobnymi, białymi kamuszkami jak cała droga wjazdowa a w środku niego piękne, kolorowe kwiaty.
Muzykę było słuchać już ok km od domu, a gdy weszli do środka mieli wrażenie jakby znajdowali się w jakimś klubie a nie zwykłym domu. W sumie tam nic nie było zwykłe, zaczynając od zwykłego papieru toaletowego kończąc na sprzęcie elektronicznym.
W środku unosiły się chmury dymu od papierosów, marihuany i innych tego typu produktów. Wszędzie alkohol, i środki dopingujące jednym słowem Polski projekt X.
Paweł kiwnął do grupki znajomych, którzy w mgnieniu oka znaleźli się koło chłopaków. Wśród nich była też Patrycja.
- Kamilku wyluzuj się, masz tu skręta, piwko i dawaj w balet!- krzyknął Paweł i zaraz po tym zniknął w tłumie.