No tak. Kolejny tydzień za nami. Wyjątkowo spokojnie było, ale i tak wszystko w biegu i w ciagłych nerwach...
Od czego by tu zacząć...
Szkoła? No co Matma do bani jak zawsze, korki w ruch, tysiace zadań, dodatkowo rewelacyje wieści odnośnie wf i francuskiego. Mówię wam, wszyscy zginiemy, pierwsza idę na odstrzał... Co to się nie dzieje, mam dość tego, brak sił.
Zdrowie? Hmm, takoś tak bez szału, nowe objawy, czyli coś się dzieje, a reszta zostaje bez zmian, trudno no. Zyć nie umierać.
W domu. Taa, pozbyłam się syfu, który mi sprawili. Remont młodego spowodował sajgon z jego rzeczami u mnie w pokoju,ale na szczęście już jest okay. Co zostało? To tylko młody, który dalej śpi w moim łóżku. Ciężko się śpi z nim,ale daję radę.
Tygodnie są tak urozmaicone że ałaja. Szkoła, angielski, matma, piłka nożna, karate, obowiązki.
Weekend w połowie mam tylko dla siebie, od piątku do soboty, gdyż niedziela jest pierwszym dniem gdzie od obiadu siedze w ksiażkach i wszystko ogarniam. A później już tylko kawka film i relaksik w oczekiwaniu na paskudny i mordujący poniedziałek....
Może coś się zmieniło, może odczuwam brak pewnych sytuacji, tych dobrych oczywiście. Z czasem widać, że pewne kwestie odnośnie mojej cierpliwości, dobroci i dobroci serca sie zmieniają. Boli to cholernie, ale widocznie nie każdy potrafi uszanować to jak bardzo chcę zeby wszystko było dobrze.
A teraz kawa, geografia, matma i francuski.
Do dzieła !
Miłego niedzielnego wieczoru :*
Odetnij mi skrzydła i przyjdź mnie zamknąć. Po prostu wyciągnij wtyczkę o tak, mam dość. Ściany są pogrzebem, pokój z duchami. Ani śladu ruchu, ani znaku pulsu. Jedynie echo, tylko skóra i kości. Oni kopnęli krzesło ale my, my pomagamy zawiązać linę. Jesteś zmuszony popełnić jakiś błąd. Poprosiłem o śmierć, ale zamiast tego budzę się. Diabeł powiedział mi: "Nie ma miejsca dla oszustów". Myślałem że sprzedam mojej duszę, ale on zatrzymał kwit