cała radość gdzieś uciekła, bardzo szybko.. tak bardzo się boję, wszystkiego.. nie chcę znowu być odrzucona, nie chcę znów czuć się źle.. dzisiejszy wieczór jakiś smutny, niepewny.. chciałabym zadzwonić do J. ale nie chcę się narzucać, nie chcę żeby myślał że tak bardzo go chcę, poza tym tyle godzin dziś rozmawialiśmy, prawie 5 więc pomyśli że oszlałam, ma też swoje życie, muszę w końcu wziąć się w garść.. w głośnikach coma, kolejna zielona herbata która ma mnie oczyścić choć wiem że i tak nie pomoże.. nic mi dziś nie pomoże.. mega źle.. mega.. jakby któraś też tak dziś miała to piszcie, może spędzimy go smętnie razem..
bilans:
ś: bułka grahamka z szynką (230)
o: ryż z warzywami i kurczakiem (300)
k: 2 tosty z szynką i serem (500)
ćwiczenia:
brak bo szczepienie
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44
zawaliłam na całej linii...
edit:
jest lepiej, może w sobotę spędzimy z J. wieczór ale tylko jeśli załatwi samochód do rodziców, proszę żeby się udało.. nie wiem co będzie z jutrem, z samego rana jadę na jazdę do Zielonej Góry i nie mam pojęcia o której wrócę i co będę jeść i kiedy poćwiczę (a chcę 2 serie żeby nadrobić i spróbować nowych ćwiczeń..)