Słoneczna Sola z ciepłego lata. Jedyny kot z miotu Neściaka, który się u nas ostał... ech.
Miała być tu jakaś długa notka, coś w rodzaju dalece posuniętego ekshibicjonizmu umyslowego, ale rozmyśliłam się w połowie pisania. Chciałam nawiązać do Elizabeth Kübler-Ross, bo ostatnio dużo myślę na temat tej pani i jej twórczości. Zastanawia mnie, jak się czuła pod koniec swojego życia i czy, mając świadomość kolejności etapów umierania i godzenia się ze śmiercią, było jej łatwiej nastawić się na to, co miało przyjść. Ciekawi mnie też, czy samą siebie potraktowała jako obiekt badawczy.
A jutro, jak pogoda pozwoli, wybiorę się na długi spacer z piesełem. Chciałabym poćwiczyć z nim parę rzeczy, bo od kiedy znowu czuję się gorzej, nieco zaniedbałam go pod względem rozwoju umiejętności. Ale za to na pewno nie może narzekać na brak tulenia, bo jakoś tak się składa, że jego wielkie cielsko jest najlepszym lekiem przeciwbólowym na całe zło świata. Nie usuwa przyczyn, ale nieco pomaga łagodzić objawy.
No i jutro ostatnie zakupy przed świętami, jak się uda... Chcę skoczyć do zoologicznego i załatwić młodemu tchawice i żwacze wołowe, może jeszcze gęsie szyjki. Niech ma i się cieszy, uwielbiam patrzeć jak ze smakiem pałaszuje te wszystkie odrzucające świństwa. Może też odwiedzę Biedronkę, bo mają promocję na mandarynki, które tym razem są wyjątkowo smaczne.
A po południu będę robić za animatora. Najchętniej schowałabym się pod kołdrą i nie wychodziła nigdzie do ludzi, ale jak już obiecałam, to nie mogę tak po prostu zawalić. No i będzie jedzenie. Dużo jedzenia. A to zawsze jest kolejna rzecz, dla której warto wychylić nos z nory. No i przecież to moi przyjaciele, nie mogę spartaczyć kolejnej rzeczy i po raz kolejny ich zawieść.
Heh, miało nie być ekshibicjonizmu umysłowego, a jest. No trudno.
Miserere
1
Oto stoimy nad ziemią tragiczną
Pobojowisko dymi odwarem strzaskanych wspomnień i snów.
Lepkimi krwią pytaniami
zdejmujemy hełmy przyrosłe do głów.
Głowy - czerwone róże przypniemy hełmom pokoleń.
Widzę: czas przerosły kitami dymów,
widzę czas: akropol zarosły puszczami traw.
Rzuć się, ostatni kainie, na ostatniego abla,
dław!
2
Wracając z pogrzebu ostatniego człowieka,
jak wyzwanie
rzucam przygarść powietrzną - skowronka - w niebo
i ziemię ronię jak łzę nad wszechświatem.
Krzysztof Kamil Baczyński, wiosna 1940r.