Droga długa i kręta 2
Po jakiś dwóch godzinach stałem już pod domem, który pamiętałem urywkami z mojego dzieciństwa. Wysiadłem i podszedłem do drzwi postanowiłem nie pukać, bo przecież ten dom jest także mój. Wszedłem do środka i udałem się w stronę salonu przy schodach zauważyłem dziewczynę nie powiem, bo była ładna i wyglądała na bardzo naturalną miała długie brązowe włosy i zielone oczy. Wzrost ok. 170 cm. Jak mnie zobaczyła zaskoczona cofnęła się o kilka stopni w górę.
-Kim jesteś ? I jakim prawem tu wszedłeś?
-Takim prawem jak i zapewne ty tu jesteś-byłem prawie pewien, że to właśnie Weronika, moja siostra.
Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Jesteś za pewne Weronika?
-Tak, skąd to wiesz?
-Wiem też wiele innych rzeczy o tej pseudo rodzinie. Ale dobra bez owijania jestem Martin nie wiem czy nasza szanowna mamusia cie poinformowała, że masz brata. Gdzie ona w ogóle jest, bo nie mam czasu na zbyciu.
-Tak mówiła, kim jesteś. Mama zaraz przyjdzie.
-Super mam jeszcze na nią czekać. Chociaż ty jesteś gotowa do wyjazdu?
-Tak. A dlaczego nie przyjechał po mnie tata?
-A, co za różnica i tak jego też ledwo znasz. A nie przyjechał, bo musiał być w firmie.
-Weronika jestem już!
-W salonie mamo!
Do salonu weszła dosyć szczupła i wysoka kobieta, którą pamiętałem także tylko urywkami.
-Martin? Synu tak bardzo się cieszę, że cię widzę-próbowała mnie przytulić, ale powstrzymałem ją ręką.
-Bez takich czułości, nie próbuj udawać wspaniałej matki. Zaczekałem tylko, dlatego, że ojciec mi kazał.
Chwilę jeszcze coś do mnie gadała, ale jednym uchem wleciało, a drugim wyleciało. W końcu zamilkła i mogliśmy zbierać się do powrotu. Wziąłem torby Wery i wsadziłem je do bagażnika, a ona w tym czasie żegnała się z matką. Usiadłem za kierownicą i czekałem, aż skończą. W końcu ten moment nastał i wsiadła do samochodu. Odjechałem z piskiem opon z pod domu i wjechałem na prostą drogę. Weronika się nie odzywała zdążyłem zauważyć, że należy raczej do osób spokojnych i wstydliwych. Postanowiłem się czegoś o niej dowiedzieć.