trigger90 - 28/09/2010 18:52:25
"PiS, PO czy SLD, kto najlepiej rządziłby Polską?"
Wyobraź sobie, że wracasz w nocy do domu i spotykasz dwóch bandytów: jeden pomarszczony i kurduplowaty, drugi trochę większy i rudy. Bandyci dają Ci wybór, który z nich Cię złupi. Wybierasz jednego, który ograbia Cię ze wszystkiego i wściekły obiecujesz sobie, że następnym razem wybierzesz drugiego... i tak na okrągło.
Jak doskonale wie każde dziecko, rząd Donalda Tuska jest zły, beznadziejny, tragiczny, kiepski... (tu jest miejsce na dalsze epitety). O przyczynach takiej, a nie innej opinii z mojej strony każdy może sobie poczytać, choćby i TU, nie będę się produkował bez sensu. Nie o tym ja jednak chciałem pisać, bo nie stan rzeczy jest tu najważniejszy, a to, że z tego stanu... nic nie wynika.
Trochę najnowszej historii:
Jest rok 2004. Oceny rządu Leszka Millera są jednoznaczne - jednoznaczne w swej ostrej krytyce. Nie tylko ze strony mediów, ale także wyborców, którzy w sondażach jasno mówią co sądzą o ludziach rodem z PZPR, umoczonych po uszy w aferach. W konsekwencji p. Miller i inni "lewicowcy średnio-starszego pokolenia" lądują na emeryturze, na rok władze przejmuje Marek Belka do którego nawet SLD się nie przyznaje, a rok później zaczyna się nowa-stara era - era AWS-UW, eee... PO-PiS, oczywiście!
Wróćmy na chwile do tego Millera. Aferał to był, niewątpliwie. Postkomunista, niewątpliwie. Najlepszy premier - z pewnymi wątpliwościami, ale jednak!
Obniżka podatku CIT do 19%, ożywienie gospodarki (w spadku po rządach "prawicy" (buehehe) była gospodarcza klęska i 20% bezrobocie), wejście do UE (dla mnie zasługa wątpliwa, ale to podobno taaaka wielka zasługa...). I mimo to, rząd SLD upadł z wielkim hukiem - wystarczyło kilka afer, aby ludzie zagłosowali na IVRP w wykonaniu "prawicowej koalicji" PO-PiS.
btw, wypadałoby napisać coś o tym, dlaczego ani PO ani PiS (ani żadna inna rządząca dotychczas w IIIRP partia) nie są prawicowe - ale to innym razem.
Od czasu tamtego głosowania mija 5 lat. I niewyobrażalne jest, jak bardzo przez te lata byliśmy oszukiwani. Najpierw z "Prawa i Sprawiedliwości" została tylko literka "i", a potem przez 3 lata rządów PO wylano jedynie wiadro wazeliny. Ale jeszcze bardziej zdumiewające jest, że obie partie, razem licząc, mają 60-70% poparcia!
Od 5 lat politycy z PO i PiS zwalają na siebie winę za brak koalicji. Śmiem jednak twierdzić, że ta koalicja istnieje, i ma się znakomicie. Sedno "współpracy" w ramach tego partnerstwa leży na stałym podlewaniu oliwy do ognia, absolutnym braku merytorycznych działań (lub przy ich minimalnym udziale) i konsekwentnej duopolizacji sceny politycznej.
W 2005 roku ludzie głosowali na rozliczenie afer SLD i wprowadzenie rzeczywistego zwalczania przestępczości z jednej strony, a na liberalną gospodarkę z drugiej. Inna sprawa, że uwierzyć w te bajki było dla mądrego raczej ciężko, bo obie partie przy korycie były już dwa razy (PiS jako PC przy Olszewskim, PO jako KLD-UD przy Bieleckim i koalicja w rządzie Buzka jako UW-AWS), ale mniejsza z tym, bo my tu o sloganach, a nie o praktyce. W 2007 rzetelny program zastąpiło straszenie "układem" z jednej strony, a "totalitaryzmem" z drugiej, a w 2010 nie było już nawet straszenia, był jakiś kompulsywny onanizm nad kandydatami, gdzie "nasz - dobry, przeciwnik - ch*j". Warto przy tym zauważyć, że PiS od 2005 roku ma poparcie niezmiennie na poziomie 30%, a PO od 2007 - 40%. Miller, rządząc dużo lepiej, a przy niewiele większych aferach niż hazardowa, stoczniowa czy gruntowa wyleciał na zbity pysk. Wyleciał, bo nie wpadł na pomysł, żeby podzielić SLD formalnie na dwie części, które się będą żreć o szczegóły. Gdyby wpadł, zawsze mógłby postraszyć przeciwnikiem, a wtedy żadne POPiSy nie wyfrunęłyby na barkach Ziobry, Wassermana czy Rokity.
Co dalej?
Czy jest jakiś promyk w tunelu, że będzie lepiej? Słaby i daleki. Zarówno w PO, jak i w PiS zdają sobie sprawę, że rozpady mogą tylko zaszkodzić, tak wiec trzeba tolerować wszystkie odchyły, za wyjątkiem tych pokojowych wobec przeciwnika, bo zakończenie "świętej wojny" jest jednoznacznym oddaniem tronu (i strumyka złotówek) dla pana Grzesia Napieralskiego. O właśnie, Grzesio N. I jego SLD-owska ekipa. Oni rysują przyszłość w jeszcze ciemniejszych barwach, bo chyba na poważnie naoglądali się Skandynawów i Zapatero, i zachcą budować "nowoczesne i tolerancyjne państwo europejskie" - czyli będzie jeszcze gorzej, o czym też innym razem.
Innej opozycji nie ma i nie szykuje się, żeby była - coś takiego jak konserwatywny-liberalizm czy libertarianizm nie istnieje w Polsce, jest tylko Janusz Korwin-Mikke, którego poglądy w 90% wydają mi się sensowne, jednak 90% jego działań wydaje się być mniej lub bardziej zakonspirowanym politycznym samobójstwem. Istnieje nawet liczne grono zawiedzionych wyborców UPR i WiP, którzy twierdzą, że JKM celowo kanalizuje polski ruch wolnościowy.