.Codziennie odkrywam na nowo, że boję się wierzyć... Boję się samej siebie, bo moje marzenia mnie przerastają. Nie wyrwę się... Już raz prawie się udało...
A teraz? Teraz tylko płonne nadzieje, że będzie chwila, żeby odetchnąć... Chociaż ta JEDNA, PIERDOLONA CHWILA...
Nie chcę pisać 'smutnej historyjki biednej dziewczynki, która musi się wyżalić' ... Chcę odnaleźć w Was wyobraźnię i umiejętność do odczuwania uczuć innych... Chcę, żebyście poczuli to, co ja tu piszę, a nie poznali suche fakty... Stąd to moje częste: 'umiecie sobie wyobrazić', 'wyobraźcie sobie, że...', itd.
Właśnie w tym momencie po raz kolejny napisałabym: Nie wiem, czy jesteście w stanie sobie to wyobrazić ... Ale wierzę w Was, jesteście w stanie to ogarnąć ;)
Mówimy cały czas o tej klatce... Boli. Skręcona kostka to dopiero początek... Po połamanych żebrach przyszedł moment 'siły na adrenalinie'. Udało się uciec. Polecieć na skrzydłach i zaznać naprawdę olbrzymiej dawki szczęścia... I kiedy już się praktycznie było u szczytu szczęścia... Pah! Brutalnie ucięli nam skrzydła i spadliśmy z wysokości kilku tysięcy metrów wprost w sidła naszej klatki i historia zaczęła się od początku...
Nie wiem, czemu pisałam to w liczbie mnogiej... Dalej już muszę pisać w liczbie pojedynczej... bo... zobaczycie sami...
Wiecie jak to jest...? Spaść nagle z ogromnej wysokości, plecami na ziemię... Bezdech, który następuje w momencie zetknięcia się naszego ciała z podłożem jest przerażający... Robi się czarno przed oczami i... i nie ma już niczego... Ciemność nie ustępuje. Bynajmniej nie w tym przypadku. Każdy dzień jest gorszy od drugiego. Teraz nagle odkryłam, że to co miałam przed wyrwaniem się z klatki, to był dopiero początek... Bo wcześniej nie miałam zielonego pojęcia, co tracę z życia. Nie wiedzialam, co to znaczy być wolnym, być sobą i móc próbować zrealizować swoje marzenia. Poznałam ludzi, którzy mieli ogromny wpływ na mojje życie i nigdy o nich nie zapomnę, bo dzisiaj wspomnienie o nich sluży mi za światło... maleńką iskierkę we wszechogarniającej ciemności... I mimo tego, że cześć z nich nawet nie zdaje sobie sprawy, jaką wartość mieli dla mnie... Zawsze będą. Bo przez moment byli moją siłą, moim szcześciem i moją... wolnością. Moją rodziną. Jedyną tak naprawdę.
Na tym bezdechu żyję już od jakiegoś czasu. Wszechogarniająca tęsknota za szczęściem. I chyba w końcu odkryłam przyczyny spięć między mną, a kobietą, która towarzyszy mi non-stop od (już przeszło) pięciu lat. Nie radziłam sobie ze swoim bólem i nie rozumiałam go. Jedyna myśl, która zaprzątała mi głowę, to: jak najszybciej tam wrocić...
I miałam dwa momenty, kiedy wrocił mi oddech... 28 lipca. Pamiętam to jak dziś... 'Pani Ramono, zapraszamy do pracy 1-go sierpnia na 6.45, do baru Fis'. Moja euforia nie miała granic. Zaczerpnęłam powietrza i czułam, że w końcu, wreszcie znowu poczuję.......
ale nie.
nie poczułam.
Dostałam pracę, ale nie miałam gdzie wynająć mieszkania. Zabolało. Jakby... Jakby ktoś mi wbijał cholerny nóż, przez plecy prosto w serce. (wybaczcie, popłakałam się ...)
A wiecie co się stało, kiedy już znowu przyzwyczaiłam się do wszechotaczającej mnie ciemności...?
Telefon zadzwonił po raz drugi.
Dzisiaj.
I jutro mam się dowiedzieć, co będzie dalej...
I chyba już wiecie, czego się boję...? Od tego zaczęłam swoją notkę... Boję się uwierzyć we własne możliwości i w obietnicę wolności... Mojej własnej wolności... Boję się kolejnego noża w serce ... I boję się bezdechu...
Inni użytkownicy: kowalski33lucas25mati1990balanonymous02221bobo21jankowiakpaulimyskax3alexcvbogna123lollypoplollypop
Inni zdjęcia: Grecka przygoda na Evii activegames12 / 03 /25 xheroineemogirlxTruck1 Polska kowalski33... thevengefulone... thevengefulone... maxima24... maxima24... thevengefulone... maxima24... thevengefulone