Siedzę, myślę o wszystkim, a zarazem o niczym. Kolejną noc spędzam na wpatrywaniu się w ciemność za oknem. Od czasu do czasu zastanawiam się, kim są ludzie w sąsiednich blokach, którzy jeszcze nie śpią. Starsza pani z kotem na kolanach, sędziwy mężczyzna, czytający gazetę, facet oglądający telewizję, kobieta plotkująca od godziny przez telefon ze swoją najlepszą przyjaciółką, młody chłopak uzależniony od facebooka, nastolatka wyrzucająca na podłogę wszystkie rzeczy z szafy, w celu znalezienia odpowiedniego stroju na następny dzień, czy też dzieci bawiące się cichutko, żeby nie zbudzić swoich rodziców, którzy kazali im dawno spać. Kimkolwiek są, jakiekolwiek mają teraz zajęcie, są mi w pewien sposób bliscy. Czuję się lepiej wiedząc, że nie tylko ja cierpię na bezsenność z powodu natłoku myśli, albo zbyt szybko upływającego czasu. Wiem, że powinnam iśc spać, bo wieczory nie działają na mnie zbyt pozytywnie. Czasami trzeba poprostu zastopować i zachować niektóre rzeczy w przeszłości, czyli tam, gdzie ich miejsce, a nocna atmosfera pobudza mnie wręcz do wyrywania wszystkich brudów przeszłości na światło dzienne i myślenia o problemach. Otóż to, byłam silna tyle czasu, aż nagle bańka pękła. Przesadziłam? Zapewne tak, jeśli przesadą w tych czasach rzeczywiście nazywa się przedstawianie innym swoich przekonań. Tym razem nie jest mi jednak z tą swiadomością źle. Nienawiść wraca i wracać będzie zawsze, jednak teraz już bez tła. Teraz czysta, ale matowa, bez wyrazu. Myślę nawet, że to już przyzwyczajenie. Dorosłam, a co za tym idzie, przestałam się bać jakichkolwiek uczuć. Ich pełny wachlarz nie jest mi straszny, mogę je okazywać ile chcę, z rozsądkiem. Wszystko ma swój czas i miejsce, wszystko ma sens i wierzę w to całym sercem. Życie jest po to, by żyć, a nie gdybać.
Muszę się całkowicie pozbyć dawnego nawyku szufladkowania ludzi. Najwspanialszy człowiek jakiego znam, pozwala mi się utrzymywać w przekonaniu, że każdy jest inny, wyjątkowy, a niektórzy są tak blisko ideału, że niemal go dosięgają. Dzięki Niemu zaczynam rozumieć, czego chcę w życiu, uczę się walczyć ze swoimi słabościami i przede wszystkim uczę się miłości. Pierwszy raz w życiu mogę z ręką na sercu i z czystym sumieniem powiedzieć, że jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Wakacje mijają szybciej, niż sądziłam, że to się faktycznie będzie działo. Mamy już więcej niż połowę lipca, ale mimo epizodycznej nudy, nie mogę narzekać na brak wrażeń. Cały ten tydzień poświęcam kuzynowi, następny jest przeznaczony na wyjazd do Niemiec, którego już się nie mogę doczekać. Później jakoś samo poleci, morze, tenis, plaża, znajomi, On.. Coś czuję, że nawet nie zorientuję się, kiedy wakacje się skończą.