No nie wierzę w siebie i to, co przez ostatni czas robię. Nie narzekam, ale mam jakieś dziwne, nie odparte wrażenie, że sama kopię pod sobą dołek. Cóż, raz się żyje... jedni umierają w wypadkach, a inni popełniają emocjonalne samobójstwo, tracąc dotychczasowe życie na rzecz pustki. Taka już jestem, dopóki sama się nie przekonam, to będę szła w ogień nie patrząc na konsekwencje. Chciałabym móc to zmienić, ale z drugiej strony wtedy nie byłabym sobą. Żyjemy po to, żeby stawiać czoła życiu każdego dnia i walczyć o wszystko, co uważamy za słuszne, a nie po to, żeby bezczynnie siedzieć i do samego końca przyglądać się walce innych w bezsensownym przekonaniu, że czegoś nas to nauczy. Tym razem nie pozwolę, żeby część mojego życia wymknęła mi się z rąk. Mój własny cień ma na imię Nadzieja.
Dam sobie radę, dam sobie radę, DAM SOBIE RADĘ.
Już jutro urodzinowo-plażowe afterparty.