Nie czuję się najlepiej, ani fizycznie, ani psychicznie. Niby jest spokojnie, ale chyba znowu wiatr zaczyna wiać mi w oczy. Nie wyrabiam się z niczym, mam trudności z odczytywaniem ludzkich intencji, nie mogę uporządkować swoich myśli, nie wiem już czego chcę i jestem tym wszystkim już do granic wyczerpana. Potrzebuję tych wakacji chyba jak niczego innego, chcę odpocząć, przestać wreszcie chorować na moje wygórowane ambicje.
Poza tym ostatnio doszłam do wniosku, że coś dziwnego stało się z moimi uczuciami. Czuję konkretną pustkę, nie samotność, nie złość, nie miłość, czy cokolwiek innego...pustkę. Pewne rzeczy nie poruszają mnie jak kiedyś. Tego właśnie chciałam. Nie raz myślałam jak to jest ograniczyć swoje uczucia do minimum. Nie sądziłam tylko, że to takie okropne. Może to dziwnie zabrzmi, ale momentami brakuje mi nawet porządnej dawki wściekłości. Chyba potrzebuję kogoś, kto zrobiłby mi w życiu porządny, pozytywny bałagan. Chcę tego teraz bardzo, ale nikt nie wywiera na mnie większego wrażenia..
Tegoroczny czerwiec ogłaszam miesiącem zagubienia w czasoprzestrzeni. Ciągle jest tyle do zrobienia, że nie wiem za co się zabrać. Ostatnie poprawy w szkole, później 18-tka, wycieczka klasowa, 17-stka moja i Marty, koncerty, koncerty, koncerty, itp.